Pan Zdzisław Świstak, redaktor „Encyklopedii Jasła”, członek naszego Stowarzyszenia, poinformował nas o powstaniu strony promującej to wydawnictwo. „Encyklopedia” oczywiście nie została tam zamieszczona w całości, strona zawiera jednak spis haseł, z krótkim rozwinięciem. Ponadto znaleźć tam można podstawowe informacje o zespole redakcyjnym, ilustracje oraz dane na temat naszego miasta.
Gratulujemy Panu Redaktorowi kolejnego ciekawego przedsięwzięcia i z satysfakcją informujemy jak dotrzeć do tej witryny. Strona nosi taką samą nazwę jak wydawnictwo. Aby do niej zajrzeć kliknij tutaj: www.encyklopediajasla.pl .
Na zdjęciu Zdzisław Świstak (fotografia ze strony www.emcyklopediajasla.pl).
/ms/
Fotografie z zebrania Stowarzyszenia
W sobotę odbyło się Walne Zebranie Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego. Zarząd przedstawił sprawozdanie z pierwszego roku działalności bieżącej kadencji oraz plan pracy na rok następny. Ludziom zasłużonym dla Stowarzyszenia oraz przedstawicielom podmiotów wspierających SMJiRJ wręczone zostały specjalne wyróżnienia i podziękowania.
Bliższą relację z tego wydarzenia przedstawimy tutaj wkrótce. Tymczasem zapraszamy do obejrzenia zdjęć wykonanych podczas zebrania. Autorem fotografii jest Jacek Nawrocki. Aby obejrzeć zdjęcia kliknij tutaj: walne zebranie 2012.
/ms/
Walne zebranie sprawozdawcze w sobotę
W najbliższą sobotę, 21 kwietnia br., odbędzie się Walne Zebranie Sprawozdawcze Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego. Zapraszamy wszystkich Członków Stowarzyszenia oraz Sympatyków. Zebranie odbędzie się w sali Jasielskiego Domu Kultury. Początek o godz. 9.30.
Oto porządek spotkania:
Na fotografii budynek Jasielskiego Domu Kultury (zdjęcie z portalu TerazJaslo.pl).
/ms/
Z kart historii: Epidemie cholery na ziemi żmigrodzkiej w XIX wieku
Na naszą propozycję opublikowania na stronie SMJiRJ własnych opracowań dotyczących regionu jasielskiego pozytywnie odpowiedział Daniel Nowak autor książki „Historia Starego Żmigrodu”. Przekazał nam pracę na bardzo poważny temat historyczny. Dotyczy ona bowiem epidemii, które jeszcze trochę ponad sto lat temu były prawdziwą plagą tych okolic, potrafiły w kilka tygodni zabrać z tego świata wiele istnień ludzkich. Zapraszam do lektury.
/ms/
Daniel Nowak
EPIDEMIE CHOLERY NA ZIEMI ŻMIGRODZKIEJ W XIX WIEKU
Dla dzisiejszego mieszkańca ziemi żmigrodzkiej słowo „cholera” oprócz jego wulgarnego znaczenia kojarzyć się może jedyne z licznymi w okolicy cmentarzami cholerycznymi. Są to miejsca tajemnicze, często zarośnięte drzewami i krzakami , znajdujące się w gdzieś pod lasem, z daleka od wsi. Te mroczne miejsca kryją w sobie tragiczne historie wielu ludzi, których ciała tam spoczywają, ich rodzin i bliskich. To miejsca gdzie grzebano ludzi zmarłych na cholerę, chorobę która w XIX wieku dziesiątkowała wsie, miasta i miasteczka ówczesnej Europy.
Cholera, to choroba zakaźna i zaraźliwa wywołana przez bakterię vibrio cholerae. Do zarażania dochodzi zwykle drogą pokarmową, poprzez wypicie zakażonej wody lub zjedzenie zakażonego pokarmu. Objawami są biegunka i wymioty. Prowadzi to do gwałtownego odwodnienia organizmu oraz wychudzenia ciała, wysuszenia skóry, bólu mięsni i powolnego wyniszczenia organizmu a co za tym idzie – do śmierci. Choroba rozwija się w obniżonych warunkach sanitarnych, podczas klęsk żywiołowych jak powódź czy trzęsienie ziemi.
Pierwszy atak w latach 30 XIX wieku
W biednych, brudnych miastach i wsiach dziewiętnastowiecznej Europy panowały więc dogodne warunki do rozwoju tej choroby. Pierwszy atak epidemii cholery na terenie ówczesnej Galicji miał miejsce latem 1831 roku i zebrał straszliwe żniwo. W mieście Żmigród pierwsza jego ofiarą była 50 letnia Marianna żona tkacza Mikołaja Nowaka, która zmarła 20 lipca 1831 roku. Łącznie do 19 sierpnia 1831 roku w samym Żmigrodzie zmarło 72 osoby a pobliskiej małej wsi Mytarz ofiar było 19. Pogrzeby obwały się niemal codziennie, grzebano zmarłych po kilku na raz a gdy tylko przysypano mogiły trzeba było kopać nowe, gdyż ofiar przybywało co chwila.
W parafii Stary Żmigród najbardziej ucierpiały Głojsce, bardzo przeludniona i biedna wieś, gdzie śmierć poniosło aż 39 mieszkańców (8% ogółu), w Łysej Górze zmarło 17 osób natomiast w samym Starym Żmigrodzie tylko 3. Wszystkie te ofiary pochowane zostały na cmentarzu cholerycznym zwanym przez ludność „cmentarzem cholernym” znajdującym się obecnie niedaleko nowego cmentarza.
Drugi atak w czasie Wiosny Ludów
Kolejna fala epidemii miała miejsce w jednym z najcięższych dla ludności okresie XIX wieku. Wylewy rzek w latach 1844-45 spowodowały nieurodzaj, którego efektem była ogromna klęska głodu. Osłabieni, wycieńczeni pracą ludzie byli bardziej podatni na wszelkiego rodzaju choroby. W roku 1847 pojawił się w okolicy tyfus, który z przerwami zabijał ludność do lipca 1849 roku. Gdy wydawało się, że sytuacja jest już opanowana i życie wraca do normy, nastąpił kolejny atak cholery. Jej pierwszą ofiarą w Żmigrodzie była 30 letnia służąca Małgorzata Czekańska. W sumie od 2 lipca 1849 do 9 września zmarło w Żmigrodzie 82 osoby na cholerę. W pobliskim Mytarzu ofiar cholery było 23. W Starym Żmigrodzie 12 lipca zmarła 17 letnia Elżbieta Burda córka Wojciecha a ostatnią ofiarą cholery była tu Marianna Janik, która zmarła 22 września 1849 roku. Łącznie w całej parafii Stary Żmigród zmarło na cholerę w tym roku 59 osób z czego 35 W Starym Żmigrodzie, 11 w Głojscach, 8 w Łysej Górze i 5 Siedliskach.
Ze starożmigrodzkiej kroniki
Przez następne lata przypadki zachorowań na cholerę były dość rzadkie. I tak w 1855 zmarło na nią 4 osoby w Żmigrodzie i 5 osób w Starym Żmigrodzie. Srogie żniwo zebrała dopiero latem 1873 roku. Jej przebieg opisuje w swej kronice proboszcza starożmigrodzki ksiądz Jan Scholz (1857-1877). W grudniu 1876 roku wspominał on jej przebieg tak „W roku 1873 nastała po ospie panującej ku końcowi zimy i początku wiosny, nawet i dalej, bo 18 czerwca, cholera w Łysej Górze przeplatana ospą, okropnie grasowała w okolicy potem zapanowała srogo w Głojscach, także po całych dniach i nocach ja Ks. Jan Scholz proboszcz miejscowy zaopatrywałem chorych. Mianowicie na Św. Jana z Dukli w świt jadąc do Dukli na odpust po drodze zaopatrywałem wszystkich chorych do których byłem wezwany w Łysej Górze i w Głojscach, a z powrotem z Dukli z odpustu na drodze do Głojsc zatrzymywany od przedwieczora całą noc po całej wsi zaopatrywałem na cholerę zapadłych a ledwiem do domu przyjechał znowu po mnie przyjechali do nowych zachorzałych, tak było każdy dzień bo nie było jednego w Łysej Górze i Głojscach, aby nie był na cholerę chorował, z tych jedni umierali, drudzy wyzdrowieli. Często spotykałem się z lekarzem przeznaczonym od C.K. Rządu i komisarzami cholerycznymi, z którymi radziłem i ratowaliśmy nieszczęsny lud. Dopiero po długiem rozważaniu i obserwowaniu doszedłem do przyczyny tak srogiego panowania cholery, a ta przyczyna była 1- bo się wszyscy przelękli srogiego panowania cholery w okolicy i struchleli 2- przednówek i głód bo nie mieli silniejszego pokarmu tylko na początkiem przednówka ledwie się żywili i nie było zarobku, jak go też nie szukali, a zatem 3 – bezczynność tylko strętwiała rezygnacja przekonanie; jak nastały żniwa z tem po przednówku pożywienie i z zatrudnieniem i pracą cholera nie tylko osłabła, ale ustała. 4 pijatyka, która jak zwykle w pospólstwie panuje, tak podczas cholery się wzmogła, bo jedni się pijaktyki chycili albo zachorować o cholery albo się z niej leczyć niebaczni i nie zważali na moją przestrogę zabijali się, inni mówili „mam na cholerę umrzeć to niech użyję choć gorzałki i niczego nie żałował. W Żmigrodzie Starym mniej na cholerę chorowało i umarło, a w Siedliskach prawdę w małej gminie troje tylko zachorowało i wyzdrowieli a ani jeden człowiek nie umarł. Ta cholera przechodziła w tyfus, w tem wypadku nie było ratunku i taki zwykle umierał. Nie wyszczególniam wiele w tem roku na ospę, a potem na cholerę wymarło, bo kto się chce o tem przekonać tego wysyłam do równoczesnych metryk, a tam się przekona”
Była to ostania epidemia cholery w XIX wieku na ziemi żmigrodzkiej. W sumie zmarło na nią: w Żmigrodzie 45 osób, we wsi Mytarz – 49 osób, w Starym Żmigrodzie 16, w Łysej Górze 34 i najwięcej w Głojscach bo około 60. Najgorsza sytuacja była w Głojscach, gdzie wymarło kilka rodzin w ciągu zaledwie tygodnia lub dwóch.
Cmentarze z dala od wsi
Pozostałościami po tych wydarzeniach są cmentarze choleryczne. Niebezpieczeństwo było tak wielkie, że nie decydowano się na przewożenie zwłok na cmentarze. Chowano je w każdej wsi daleko od ludzkich siedlisk. W Starym Żmigrodzie cmentarz choleryczny znajduje się koło obecnego nowego cmentarza parafialnego, w Łysej Górze niedaleko kapliczki przy drodze na Stary Żmigród oraz w Głojscach niedaleko obecnego cmentarza parafialnego.
Na zdjęciach cmentarz choleryczny w Starym Żmigrodzie (fot. D.Nowak).
Zdrowych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy!
Pamiętamy o Łukasiewiczu
16 marca br. w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Jaśle odbyło się spotkanie z prezesem Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego, Wiesławem Hapem. Było ono poświęcone postaci Ignacego Łukasiewicza. Okazją ku temu była 190. rocznica urodzin i 130. rocznica śmierci twórcy przemysłu naftowego.
Na spotkaniu obecni byli przedstawiciele zarządu Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego – Felicja Jałosińska i Józef Laskowski, wicedyrektor Zespołu Szkół Miejskich nr 3 w Jaśle Ewa Kosiek, zaproszeni goście, młodzież i pedagodzy.
Relację MBP z tego spotkania możesz przeczytać na portalu Jaslonet.pl .
Wystawa i wykład o Ignacym Łukasiewiczu
Ignacy Łukasiewicz to postać wyjątkowa. To on wynalazł lampę naftową, a właśnie w Jaśle-Ulaszowicach zbudował pierwszą na świecie destylarnię ropy naftowej. W tym roku obchodzimy 190 rocznicę jego urodzin i 130 rocznicę jego śmierci. W związku z tym Miejska Biblioteka Publiczna, ZSM Nr 3 Gimnazjum Nr 2 w Jaśle, którego patronem jest Łukasiewicz, oraz nasze Stowarzyszenie, przygotowały specjalne przedsięwzięcie upamiętniające tego pioniera przemysłu naftowego.
Zapraszamy na wystawę w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Jaśle oraz na wykład o życiu i działalności Łukasiewicza. Wykład wygłosi Prezes Zarządu Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego Wiesław Hap, w najbliższy piątek, 16 marca o godz. 11, w Czytelni Głównej MBP.
Bliżej o tym wydarzeniu, na stronie Miejskiej Biblioteki Publicznej. Znajdziesz tu też najważniejsze informacje na temat przedsięwzięć upamiętniających w naszym mieście dokonania tego tak zasłużonego człowieka dla naszego kraju i regionu.
Kliknij tutaj: Rozświetlić ciemność – życie i działalność Ignacego Łukasiewicza. Informacja o Łukasiewiczu pierwsza w aktualnościach.
Zdjęcie główne ze strony http://www.gim2jaslo.edu.pl .
/ms/
Geniusz matematyczny z Jasła rodem
25 lutego minęła czterdziesta rocznica śmierci Hugona Steinhausa, wybitnego uczonego urodzonego w Jaśle. Był współtwórcą „lwowskiej” i „polskiej szkoły matematycznej”, ceniono go w kraju, w Europie i na świecie.
Hugo Steinhaus urodził się 14 stycznia 1887 roku w Jaśle w rodzinie żydowskiej, jako syn Eweliny z domu Lipschitz i Bogusława Steinhausów. Miał trzy siostry: Felicję, Irenę i Olgę. Rodzina matki pochodziła z Tarnowa, ojca zaś dopiero z początkiem XIX wieku przeniosła się z terenu Węgier do Galicji.
Bogusław kontynuował tradycje kupieckie po swoim ojcu Józefie. Posiadał w rynku jasielskim duży dom, a w nim sklep, w którym prowadził „handel kolonialny oraz skład win, wódek, rozolisów i likierów”. Był też właścicielem cegielni, a wraz z bratem Ignacym, adwokatem, założył „Towarzystwo Kredytowe”. Bardzo ciekawie obu wspólników i braci oceniał Hugo: „…Ojca bardziej cieszył piękny dzień, mały budynek, ładna jabłoń w ogrodzie, niż wysoki stan konta bankowego. (…) Stryj był typem zupełnie odmiennym. Świat miał dla niego inny aspekt niż dla Ojca. Dla niego „dom” to była hipoteka, to była suma czynszów, to był kontrakt kupna-sprzedaży. Dla Ojca „dom” składał się z fundamentów i murów, z wiązania dachowego i z ludzi, którzy zajmują mieszkania w tym domu…”.
Lata pacholęce
Dzieciństwo miał szczęśliwe. Wcześnie kupiono mu kucyka, na którym niemal codziennie odbywał wycieczki za miasto, nad rzekę lub do cegielni ojca. Chętnie wyjeżdżał do rodziny w Tarnowie. Jak mówił, ciągnęło go tam zobaczenie wojska i odwiedzenie cukierni. W domu niezmiernie lubił siedzieć przy oknie i patrzeć, co ciekawego dzieje się na zewnątrz. Do dziewiątego roku życia nie uczęszczał do szkoły, uczył się prywatnie. Następnie posłano go do czwartej klasy miejscowej szkoły ludowej. Po jej ukończeniu przyszło przywdziać mundurek gimnazjalisty.
W jasielskim gimnazjum
„…W wieku dwunastu lat moja Matka wpadła na pomysł dania mi >>Tomka Sawyera<< i opowiadań Marka Twaina w tłumaczeniu niemieckim. Zabrałem się do tej lektury bez znajomości języka i bez słownika. O niektóre wyrazy pytałem rodziców, potem rzadziej było to potrzebne. Tak nauczyłem się języka niemieckiego…”. W 1900 roku wielkim dla niego przeżyciem była wizyta w Jaśle cesarza Franciszka Józefa I związana z wielkimi manewrami wojskowymi na tym terenie. Sam władca zamieszkiwał w budynku Rady Powiatowej, zaś inni ze świty rozlokowani byli po domach bogatszych jaślan. U Steinhausów kwaterował inspektor armii.
Okres gimnazjalny Hugona obfitował w kolejne fascynacje: abstynencją (organizacja „Eleusis”), literaturą (głównie „młodopolską” i skandynawską) oraz filozofią (Nietzsche). Za ważną rozrywkę umysłową uważał szachy. Najbardziej pociągała go jednak matematyka. Każda książka z tego zakresu, która wpadła w jego ręce, frapowała go i pochłaniała.
Wreszcie nadeszła matura. Była to jeszcze „pełna” matura: z egzaminem pisemnym i ustnym z sześciu przedmiotów. Mając oceny celujące z matematyki, fizyki i historii był z nich zwolniony, a z językami: polskim, niemieckim, łaciną i greką też łatwo się uporał. Gimnazjum jasielskie ukończył w 1905 roku z odznaczeniem.
Student, „jednoroczny”, „prywatny uczony”
Po wakacjach rozpoczął studia matematyczne na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Po pierwszym roku, za namową prof. Stanisława Jollesa, wyjechał na dalsze studia do słynącego z wysokiego poziomu nauk matematycznych uniwersytetu w Getyndze, w Niemczech. Był rok 1906. Nauka szła mu świetnie, więc nie tylko uzyskał magisterium, ale i doktoryzował się (10 maja 1911 r.). Kiedy wrócił do domu, upomniała się o niego armia. Został umieszczony w szkole „jednorocznych” pułku artylerii fortecznej w Krakowie. Tam obrzydzono mu wojsko do reszty. Nie bez pewnego wybiegu znalazł się w szpitalu, by w niedługim czasie przejść „do cywila”.
„…Byłem prywatnym uczonym bez określonego zajęcia…” – wspominał po latach. Przebywał we Lwowie, Jaśle, Krakowie. W 1913 roku w biuletynie Akademii Umiejętności ukazało się kilka jego not o szeregach trygonometrycznych. Zainteresował się też poważniej sportem. Zapisał się do sekcji wioślarskiej AZS w Krakowie i pływał w „ósemce”.
Wybuch pierwszej wojny światowej zastał go w Jaśle, ale wkrótce wraz z rodziną wyjechał na Węgry, a później do Wiednia. Tam podjął pracę w Departamencie Wojskowym Naczelnego Komitetu Narodowego, a następnie jako artylerzysta Legionów Polskich wyruszył na front. Nie na długo. Pod koniec 1915 roku, kiedy od rosyjskiej kuli zginął jego brat stryjeczny, bez niczyjej wiedzy matka udała się do Ministerstwa Obrony w Wiedniu. Na jej prośbę syna zwolniono z armii. Znów mógł powrócić do matematyki.
Geniusz odkrywa … geniusza
W lecie 1916 roku na krakowskich plantach doszło do ważnego spotkania, które w ogromnym stopniu zaważyło na rozwoju polskiej matematyki. Uwagę przechodzącego tamtędy Steinhausa zwróciła dyskusja dwu młodych ludzi. Przypadkowo zasłyszane słowa: „całka Lebesgue’a” i poziom ich rozważań wprawiły go w zdumienie. Podszedł do nich i nawiązał rozmowę. Okazało się, że jego rozmówcami byli późniejsi wybitni profesorowie – Stefan Banach i Otto Nikodym.
Po wielu latach Hugo Steinhaus spotkanie z Banachem określił jako swoje największe odkrycie matematyczne. Można stwierdzić, że to właśnie on wykreował tego człowieka na geniusza matematycznego. W tymże samym 1916 roku w Krakowie wraz z grupą młodych naukowców (m.in. ze Stefanem Banachem) założył „Towarzystwo Matematyczne”. Rok później, w marcu, habilitował się we Lwowie, a w sierpniu w Krakowie wziął ślub ze Stefanią z domu Szmosz. Zamieszkali na Łyczakowie, a on pracował jako urzędnik w Ekspozyturze Odbudowy Kraju i jako docent na uniwersytecie. W 1918 roku urodziła im się córka Lidia. Po zakończeniu walk o Lwów rozpoczął dalszy etap pracy akademickiej (1920 r.).
W wirze zajęć
Został współzałożycielem „Studia Mathematica”. W 1923 roku wyszedł jej IV tom, a w nim jego praca o prawdopodobieństwie zbieżności szeregów. „…Samo zagadnienie było nowe: „znalazłem je” spacerując po ulicy Kościuszki w Jaśle…”. W tym samym roku został profesorem zwyczajnym. „Towarzystwo Matematyczne” rozwinęło się niebywale. Wraz z profesorem Banachem stworzyli tzw. lwowską szkołę matematyczną. W ramach niej istniała ścisła specjalizacja ale i duża współpraca naukowców między sobą. Chcąc podnieść poziom nauczania ograniczono liczbę przyjmowanych studentów uzależniając ją od wyniku egzaminu.
Jedna z karykatur Wielkiego Hugona.
W tym czasie był też Steinhaus kuratorem Towarzystwa Żydowskich Studentów. Jako dziekan miał dużo zajęć. A doszły nowe. Kiedy zmarł mu ojciec (1933 r.) musiał też zacząć dbać o sprawy majątkowe rodziny. W 1935 roku w delegacji Uniwersytetu Jana Kazimierza brał udział w pogrzebie Józefa Piłsudskiego. Kontynuował badania nad teorią szeregów trygonometrycznych, które później rozszerzył na teorię funkcji rzeczywistych, analizę funkcjonalną i szeregi ortogonalne. Wyjeżdżał często na zjazdy naukowe do krajów europejskich: Włoch, Francji, Szwajcarii, Niemiec. W roku 1938 wziął udział w jubileuszu „swojego” jasielskiego gimnazjum. W latach międzywojennych opublikował przeszło siedemdziesiąt prac.
Mroczne lata dwóch okupacji
Po wkroczeniu w 1939 roku Sowietów do Lwowa wprowadzili oni na uniwersytet swoich ludzi i „komórki partyjne”. Rozpoczęły się aresztowania i wywózki. Praca naukowa w takich warunkach nie był łatwa. Kiedy 30 czerwca 1941 roku przyszli Niemcy i rozpoczęli swoją okupację, sytuacja jeszcze się pogorszyła. Wraz z żoną najpierw ukrywał się w mieszkaniach znajomych we Lwowie, później opuścili miasto i udali się na tułaczkę (Zimna Woda na zachód od Lwowa, Osiczyn, Berdechów koło Gorlic, Stróże). Ukrywał się pod przybranym nazwiskiem – Grzegorz Krochmalny. Jako wybitny polski intelektualista, a nade wszystko jako Żyd z pochodzenia, był szczególnie zagrożony. Od lutego 1942 roku zaczął sporządzać zapiski naukowe: „…Nie mogłem wykonywać zupełnych prac, bo niepokój wewnętrzny nie pozwalał na zajęcie się jednym tematem, ale notowałem pomysły, które przychodziły mi do głowy…”. Utrzymywał siebie i żonę z pracy przy sporządzaniu mapek gruntowych, z korepetycji. Uczestniczył w tajnym nauczaniu.
„…W połowie grudnia 1944 roku doszły do nas wiadomości o zrównaniu z ziemią Jasła. Moja rodzina straciła cały majątek, a moje marzenia spędzenia starości w naszym domu rodzinnym zostały unicestwione. Straciliśmy nasze oparcie i we Lwowie i w Jaśle…” – wspominał później.
Przez Jasło i Kraków do Wrocławia
Po zakończeniu wojny profesor Steinhaus udał się ze Stróż przez Jasło, gdzie oglądał ruiny domu, do Krakowa. Tam został poinformowany, że ma zorganizować we Wrocławiu w nowo tworzonym uniwersytecie Wydział Matematyczno – Przyrodniczy. Wyjechał zatem do miasta nad Odrą i wraz z małżonką zamieszkał w poniemieckiej willi przy ulicy Orłowskiego. W listopadzie 1945 roku objął tam posadę dziekana, wspólnego dla Uniwersytetu i Politechniki Wrocławskiej Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii. Rozpoczął pracę. Wrocław miał się stać już do końca miejscem jego zamieszkania i działalności. Wznowił redagowanie „Studia Mathematica”, współorganizował Wrocławskie Towarzystwo Naukowe, którego w późniejszych latach był przez długi czas prezesem. Zaszły także zmiany w rodzinie. W 1948 roku w Krakowie zmarła mu matka, w 1953 roku urodziła się wnuczka.
Rodzina, członkostwo PAN, publikacje, sesje naukowe…
Profesor był z natury bardzo rodzinny. Wolne wieczory najchętniej spędzał w towarzystwie żony i najbliższych. Pani Steinhausowa, wytworna dama, bardzo pięknie grała na fortepianie. Był z niej dumny, wielokrotnie powtarzał: „Moja żona jest artystką”. Stanowili udane i zgodne małżeństwo. W międzyczasie, w 1951 roku, otrzymał Nagrodę Państwową I stopnia, a w rok później został członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk. Praktycznie jednak w jej posiedzeniach nie brał udziału, gdyż polityka zimnej wojny i wasalności wobec Stalina wyparła tam problematykę naukową. Nie zabiegał o względy „elit” rządzących. Pracował w służbie nauki: „…Na konferencji fizyków w Spale w 1954 roku miałem odczyt o drugiej zasadzie termodynamiki; przeciw tej zasadzie. Dopiero we Wrocławiu dowiedziałem się, że mój odczyt należał do sekcji ideologicznej i że uznano go za „pozytywny wkład”. Było to dla mnie niespodzianką nie mniejszą od oficerskiego krzyża Polonia Restituta, który mi nadano – myślałem, że jestem immunizowany przeciw orderom…”.
Profesor Steinhaus (fot. arch.,W: H. Steinhaus, Wspomnienia…)
Jeszcze w 1928 roku wraz ze Stefanem Banachem założył i redagował pismo „Zastosowania matematyki”. Teraz tę problematykę rozwinął. Stanął na czele grupy matematyków, których prace poświęcone zostały zastosowaniom matematyki w technice, medycynie, antropologii, antropometrii, pediatrii, stomatologii, fizyce, geografii, komunikacji, transporcie, elektrotechnice, prawie, statystyce i sporcie. Pracował nad szeregami Fouriera, operacjami liniowymi, teoriami gier i teoriami prawdopodobieństwa. Twierdzenie Steinhausa i Banacha o ciągach operacji liniowych stało się i jest do dzisiaj jednym z fundamentalnych twierdzeń analizy funkcjonalnej. Z kolei w napisanej wspólnie ze Stefanem Kaczmarzem monografii „Teoria szeregów ortogonalnych” po raz pierwszy w świecie zastosowali aparat analizy funkcjonalnej do szeregów ortogonalnych. W swych książkach popularyzował i przybliżał matematykę. Czynił to m.in. w: „Czym jest a czym nie jest matematyka” (1923 r.), „Sto zadań” (1958 r.), „Orzeł czy reszka” (1961 r.). Największe powodzenie zdobył jednak jego „Kalejdoskop matematyczny” przetłumaczony aż na dziesięć języków. Po wojnie opublikował około 180 prac.
Brał udział w sesjach naukowych, miał wykłady i odczyty w wielu ośrodkach akademickich w kraju. Wielokrotnie był zapraszany do najbardziej renomowanych uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych, Anglii, Szwajcarii, Niemczech i Czechosłowacji. Często spotykał się z kadrą inżyniersko – techniczną w zakładach pracy. Występował też w telewizji. Na przykład w 1958 roku mówił tam o teorii gier.
Honorowy Obywatel Miasta Jasła i inne honory
W 1965 roku przybył do Jasła na obchody sześćsetnej rocznicy nadania praw miejskich. Otrzymał wtedy Honorowe Obywatelstwo Miasta Jasła, które bardzo sobie cenił. Otrzymał doktorat honorowy Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1961 – 1962 pracował jako profesor Uniwersytetu of Notre Dame (Indiana, USA), a w 1966 roku na Uniwersytecie Sussex (USA).
Dyplom Hugona Steinhausa – Honorowego Obywatela Miasta Jasła (fot. z arch. SMJiRJ).
Był, jak wspomniano, członkiem PAN i PAU oraz Akademii Nauk Ukraińskiej SRR, a także wielu towarzystw i organizacji naukowych, laureatem licznych nagród i odznaczeń państwowych. Pozostawił po sobie także bardzo ciekawe „wspomnienia i zapiski”, a wśród nich m.in. opis przedwojennego Jasła. Ten wspaniały matematyk i humanista, dobry i mądry człowiek zmarł we Wrocławiu 25 lutego 1972 roku. Spoczął na jednym z tamtejszych cmentarzy. Jego wierna towarzyszka życia, profesorowa Stefania Steinhausowa kazała wyryć w kamieniu słowa męża: „Między duchem a materią pośredniczy matematyka”.
Matematyk – humanista
Był matematykiem – filozofem, jednym z największych humanistów wśród intelektualistów nauk ścisłych. Posiadał rzadko spotykaną umiejętność formułowania celnych powiedzeń, kalamburów i aforyzmów, jak choćby: „Przed operacją lekarz zawsze umywa ręce”, czy „Mędrzec widzi w lustrze głupca, głupiec przeciwnie”. Powstał z nich zresztą „Słownik racjonalny”. Ponoć sam mistrz słowa, Julian Tuwim uklęknął przed Steinhausem, gdy usłyszał jeden z wielu jego aforyzmów: „Kula u nogi – Ziemia”. Posługiwał się piękną polszczyzną. Był wielkim purystą językowym i zapamiętale tępił chwasty w naszym języku. Był konsekwentnym zwolennikiem zasady, że imię zawsze powinno stać przed nazwiskiem. Gdy otrzymywał korespondencję zaadresowaną na: Steinhaus Hugo, odsyłał ją bez otwierania.
Był osobą bardzo punktualną. Na wykłady i zajęcia prawie zawsze szedł z sekundnikiem. Znając jego zasady kiedyś ktoś zwrócił mu uwagę, że nie usprawiedliwił swojej nieobecności na posiedzeniu prezydium Polskiej Akademii Nauk. Wówczas ten charyzmatyczny uczony z właściwym sobie wdziękiem odrzekł: „…Nie muszę usprawiedliwiać swojej nieobecności, ponieważ niektórzy członkowie Prezydium wciąż nie mogą usprawiedliwić swojej „obecności” w tym gremium…”. Taki był urodzony w Jaśle Hugo Wielki.
Tablica pamięci prof. Steinhausa w budynku I Liceum Ogólnokształcącego w Jaśle (fot. z arch. SMJiRJ).
Wiesław Hap
Tak wielce wyróżniał się wśród szlachty swej epoki
W tym miesiącu mija kolejna rocznica śmierci Ewarysta Andrzeja Kuropatnickiego. Był dziedzicem Tarnowca, senatorem, kasztelanem, mecenasem kultury i miłośnikiem wiedzy. O takich ludziach jak on do dziś mówi się „człowiek renesansu”. Bardzo mocno zapisał się w dziejach naszego regionu.
Na zdjęciu: Dwór w Tarnowcu.
Herbowy „Nieczuja”
Urodził się 26 października 1734 roku w wiosce Obrowiec koło Hrubieszowa. Był synem Józefa Kuropatnickiego, kasztelanica bieckiego i jego drugiej żony Teresy Zuzanny z Kurdwanowskich. Ród Kuropatnickich wywodził się z Kuropatnik pod Brzeżanami w województwie lwowskim i używał herbu Nieczuja.
Otrzymał staranne wykształcenie. Pracowitość, talent i wrodzona inteligencja sprawiły, że mając niespełna dwadzieścia lat był już ceniony i szanowany za swój intelekt i obycie. Konsekwencją tego było powierzanie mu coraz bardziej odpowiedzialnych zadań i funkcji. I tak w 1753 roku był już komisarzem na trybunał skarbowy w Radomiu, a dwa lata później marszałkiem sejmiku bełskiego.
Początkiem 1756 roku poślubił Katarzynę Łętowską, córkę podkomorzego, wielkorządcy krakowskiego, starosty wielickiego i bocheńskiego. Po śmierci ojca odziedziczył dobra tarnowieckie w Jasielskiem, a wykupioną od siostry wieś Nadelew w powiecie hrubieszowskim sprzedał kilkanaście lat później i nabył za nią klucz ziemski Lipinki na terenie ziemi gorlickiej.
Poseł i przyjaciel rodziny królewskiej
Kuropatnicki był m.in. deputatem na trybunały koronne w Piotrkowie w 1762 roku i w Lublinie w 1763 roku, a po śmierci Augusta III Sasa, w okresie bezkrólewia pełnił funkcję konsyliarza konfederacji generalnej. Był także posłem województwa bełskiego na sejm elekcyjny 1764 roku i członkiem deputacji, która układała pacta conventa dla nowego władcy, Stanisława Augusta Poniatowskiego. W osiąganiu tych kolejnych stopni awansu politycznego pomogło mu też wsparcie Lubomirskich i Czartoryskich. Popierał nowego króla. Od lat przyjaźnił się też z jego bratem, Kazimierzem Poniatowskim, który był sąsiadem Kuropatnickiego. Nic więc dziwnego, że w październiku 1764 roku władca utworzył dla niego kasztelanię buską, a po dwóch latach uczynił go kasztelanem bełskim.
Znany regionalista wywodzący się z ziemi tarnowieckiej – profesor Józef Garbacik – twierdził, że Ewaryst Andrzej później został także ostatnim kasztelanem bieckim. Jednak na podstawie badań Stanisława J. Gruczyńskiego oraz po analizie wykazu kasztelanów bieckich opracowanego przez Tadeusza Ślawskiego należy uznać ten fakt za mało prawdopodobny, czy wręcz nieprawdziwy. Kolejnymi kasztelanami bieckimi byli bowiem: Stanisław Ankwicz (1764-1771), Wojciech Kluszewski (1771-1780) i Franciszek Żeliński (1780-1788). Pewne jest natomiast, że wcześniej kasztelanami bieckimi byli przedstawiciele rodu Kuropatnickich, dziadek Ewarysta Andrzeja – Jan (ok. 1710-1712), a także Stanisław (ok. 1681-ok. 1700) i Andrzej Michał (1676 – ok. 1681).
Systematycznie osiągał kolejne sukcesy w karierze politycznej. Podczas sejmu warszawskiego 1766 roku był deputatem z senatu do konstytucji, a rok później uczestniczył w walnej radzie senatu. Był zresztą ostatnim w tych stronach senatorem Polski przedrozbiorowej. W maju tego samego roku został uhonorowany przez króla Orderem Świętego Stanisława.
Tarnowiec bazą konfederatów barskich
Kiedy w czerwcu 1767 roku, już po przybyciu na stałe do Tarnowca, zmuszony został do podpisania konfederacji radomskiej, zdecydował się zerwać z polityką. Patriotyczna dusza Polaka nie pozwoliła mu w tym zamiarze wytrwać dłużej. Bowiem w okresie konfederacji barskiej mocno zaangażował się po jej stronie. Tarnowiec Kuropatnickiego był dla konfederatów na tym terenie największą bazą zaopatrzeniową. Jego właściciel przekazał oficerom kwaterunkowym wielką ilość siana i owsa dla koni oraz mnóstwo mąki, drobiu i jaj dla żołnierzy. Na rzecz konfederatów przekazał też wiele koni i bydła. Za tę ofiarność dziękował mu osobiście Kazimierz Pułaski, którego listy Kuropatnicki przechowywał w swych zbiorach. Sprawą oczywistą było też to, że ta hojność na rzecz sprawy narodowej odbiła się na gospodarce jej właściciela. Z okresem konfederacji wiąże się też jeden z utworów Kuropatnickiego pt. „Wiersz nad śmiercią J.O. księcia Kajetana Sapiehy” poległego w maju 1771 roku pod Lanckoroną. W tym czasie z Tarnowca wychodziło sporo listów informujących o losach konfederacji na terenie Galicji. Ich autorem był dziedzic tarnowiecki.
Reformator Rzeczpospolitej i poddany Wiednia
W 1772 roku w wyniku I rozbioru Polski, kiedy te tereny znalazły się pod panowaniem austriackim, Kuropatnicki wysłał do króla Stanisława Augusta list, w którym proponował mu przeprowadzenie szeregu reform, które miały „salwować nieszczęsną Ojczyznę z agresji”. Wskazywał w nim m.in. na konieczność podniesienia podatków na wojsko, ograniczenie prywaty na sejmach, uporządkowanie administracji i skarbu. W innym liście do ostatniego króla Polski podkreślał, że na tego monarchę czeka lud galicyjski „gotowy zawsze na wezwanie”. Zapewniał władcę, że mimo rozbioru tylko jego uznaje za swojego króla. Pod koniec lat siedemdziesiątych XVIII stulecia otrzymał od niego za tę lojalność zaszczytny Order Orła Białego.
Stopniowo Kuropatnicki nabierał jednak przekonania, że dla dobra regionu i jego mieszkańców, koniecznym i jedynie słusznym staje się przyjęcie postawy lojalności wobec dworu wiedeńskiego. Dlatego wystąpił do władz austriackich o przyznanie mu tytułu hrabiowskiego, który otrzymał w 1779 roku od cesarzowej Marii Teresy. Po dwóch latach zrezygnował z urzędów kasztelańskich. W 1782 roku jego nazwisko znalazło się w księdze magnatów galicyjskich. Po wejściu do stanów galicyjskich pracował nad odbudową i podniesieniem stanu gospodarczego tej części państwa, dla niego będącej wciąż ziemią polską.
Chcąc ugruntować swoją pozycję zabiegał w 1781 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim o przyznanie mu stopni doktorskich z filozofii, prawa i teologii. Ten cel mu się nie powiódł, ale rok później został wpisany w skład jej członków honorowych. Był także członkiem Akademii Zamojskiej.
Światły gospodarz, człowiek pobożny
Na tle szlachty galicyjskiej Kuropatnicki wyróżniał się rozsądną i przemyślaną polityką gospodarczą, był szanowany i ceniony jako dobry i światły gospodarz. Chociaż mawiał swoim poddanym chłopom, że dla nich „Pan Bóg jest w niebie, a Kuropatnicki w Tarnowcu”, to także i we własnym interesie traktował ich bardzo humanitarnie i niepotrzebnie ich nie gnębił. Włączał się też w działalność charytatywną i wspierającą potrzebujących, m.in. nigdy nie żałował środków na fundację szpitala dla ubogich w Jaśle.
Kuropatnicki i jego światła żona Katarzyna byli bardzo pobożni. Ufundowali kościoły w Tarnowcu i w Lipinkach oraz cerkiew w Rozdzielu, wspierali darowiznami klasztory jezuickie. Najwięcej uwagi i serca okazywali miejscowej parafii tarnowieckiej. To właśnie dzięki staraniom Kuropatnickiej wierni tej parafii zawdzięczają fakt zakupu w 1786 roku przez księdza Walentego Karwowskiego Cudownej Statuy Matki Bożej, którą uratowano ze zgliszcz jasielskiego klasztoru karmelitańskiego. Po umieszczeniu jej w 1789 roku w tarnowieckim kościele, zaczęły tam przybywać coraz liczniejsze i częstsze pielgrzymki z terenu ziem polskich, a także z Węgier i Słowacji, czyli jak wtedy mówiono – z Górnych Węgier.
Tarnowiec prężnym ośrodkiem kultury
Państwo Kuropatniccy z dworu tarnowieckiego uczynili promieniujący na całą okolicę prężny ośrodek kulturalny. Bardzo często urządzali tam spotkania towarzysko-kulturalne. Podczas nich słuchano występów dworskiej kapeli i innych muzyków, dyskutowano na tematy kulturalne, naukowe i polityczno-społeczne, a nawet wystawiano sztuki teatralne. Mimo utraty niepodległości podejmowali udane próby podtrzymywania polskości i jej kultury.
Jeszcze na dwa lata przed pierwszym rozbiorem Kuropatnicki zakupił od krośnieńskich jezuitów sporą część ich bogatej biblioteki. W kolejnych latach znacznie ją powiększył. Otrzymał nawet zgodę papieską na gromadzenie dzieł zakazanych przez Kościół. Zebrał łącznie ponad trzy tysiące książek z różnych dziedzin. W tym prawie całość dzieł polskiej literatury oświeceniowej. Ponadto udało mu się zgromadzić wiele cennych rękopisów oraz gazet z lat 1759-1782. Bardzo chciał, by zbiory tarnowieckie przekształcić w fundację narodową i ogólnodostępną.
Naukowe pasje Ewarysta i Katarzyny
Był pasjonatem wiedzy z różnych dziedzin. Obok zainteresowań bibliofilskich zgłębiał tajniki geografii i heraldyki. Najpierw na język polski przełożył z niemieckiego księgę Antoniego Fryderyka Büschinga „Geografia Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego”, a później, w latach osiemdziesiątych XVIII wieku napisał swe największe dzieło pt. „Geografia albo dokładne opisanie królestw Galicji i Lodomerii”, które zostało wydane w 1786 roku w Przemyślu. Oceniono je jako pierwszy nowoczesny opis geograficzny i statystyczny tej części ziem polskich. Z kolei jego znaną pracą z zakresu haraldyki był herbarz „Wiadomość o klejnocie szlacheckim oraz herbarz domów szlacheckich w Koronie Polskiej i Wielkim Księstwie Litewskim”, wydany już po śmierci autora, w Warszawie w 1789 roku. Oprócz wymienionych prac Kuropatnicki pozostawił po sobie jeszcze sporo utworów poetyckich, opowiadań, zapisków, w tym także o charakterze kronikarskim dotyczących dziejów Tarnowca. Równie duże zainteresowania literackie wykazywała jego żona Katarzyna. Przetłumaczyła ona z języka francuskiego „Listy pani Du Montier” Marii Le Prince de Beaumont. Była także autorką wierszy o tematyce religijnej, obyczajowej i pedagogicznej. Wydała kilka broszur z tymi utworami, w większości jako tłumaczenia z francuskiego.
Tarnowiec w „Opisie Galicji i Lodomerii”
Dzieci
Kuropatniccy mieli piątkę dzieci. Troje z nich zmarło w dzieciństwie, a przeżyli – córka Agata Konstancja i syn Józef Ksawery. W wychowanie tego ostatniego przedstawiciela rodu (nie ożenił się podobnie jak nie wyszła za mąż siostra i jak ona nie miał dzieci) ojciec włożył sporo serca i starań. Ciekawa była jego instrukcja wychowawcza skierowana do syna, którego celem edukacji oddał do pijarów w Rzeszowie, zebrana w punktach pt. „Krótkie napomnienie od kochającego ojca dane ukochanemu synowi … przy odjeździe na nauki do konwiktu rzeszowskiego Scholorim Piarum anno 1776. W jednym z punktów zapisał: „Względem niższych, urodzeniem, majątkiem y wiekiem nigdy nie pogardzać, ale iako bliźnich mieć na uwadze, y ich mozność kaze bydź im yzytecznym …”. Polecał mu też aby uczył się języków, studiował historię, geografię i arytmetykę oraz ćwiczył się w grze na klawikordzie. Chciał, by syn stał się człowiekiem wszechstronnie wykształconym, dobrym i przyzwoitym.
Złożony w ukochanej ziemi
Schyłek pracowitego i bogatego w wydarzenia życia Ewarysta Andrzeja upłynęły na gospodarowaniu i pisarstwie. Kres jego dni nastąpił po krótkiej chorobie, 21 lutego 1788 roku. Zmarł w swoim dworku w Tarnowcu w wieku niespełna 54 lat. Został pochowany w miejscowym kościele parafialnym, złożony w swej ukochanej ziemi.
Kuropatniccy opuszczają Tarnowiec
W 1797 roku, po śmierci żony, ich jedyny syn Józef Ksawery, podkomorzy i szambelan austriacki, członek i deputat stanów galicyjskich, zamienił z rodziną Pilińskich Tarnowiec na wioskę Jasień w Gorlickiem. Sam zamieszkał w Lipinkach, gdzie przeniósł większość tarnowieckiego księgozbioru. Resztę zbiorów sprzedał Antoniemu Stadnickiemu ze Żmigrodu. W kolejnych latach wiedząc, że na nim ród wygasa, stopniowo je przekazywał , m.in. Bibliotece Towarzystwa Naukowego w Warszawie. Po jego śmierci większość zbiorów trafiło do Biblioteki Uniwersyteckiej we Lwowie i do tamtejszej Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Dzięki temu marzenia Ewarysta Andrzeja Kuropatnickiego, by dorobek jego życia służył całemu narodowi polskiemu w dużej mierze się spełnił…
Wiesław Hap
/ms/
Przekaż 1/% podatku naszemu Stowarzyszeniu
Osoby, które zechcą przekazać 1 % swojego podatku dochodowego na rzecz Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego, proszone są o wskazanie w formularzu PIT nazwy: STOWARZYSZENIE MIŁOŚNIKÓW JASŁA I REGIONU JASIELSKIEGO oraz podanie numeru KRS: 0000020568.
Stowarzyszenie Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego jest organizacją pożytku publicznego, więc każdy, kto płaci podatek dochodowy od osób fizycznych, może przekazać 1 % tego podatku na rzecz Stowarzyszenia.
Przekazane w ten sposób pieniądze zostaną przeznaczone na wspieranie: działalności wydawniczej dotyczącej Jasła i regionu, jego promocji, działań na rzecz kultury i ochrony zabytków w naszym Mieście a także krzewienia miłości do naszej małej Ojczyzny, wśród mieszkańców, w tym szczególnie dzieci i młodzieży.
Zostań Miłośnikiem Jasła i Regionu Jasielskiego, członkiem, sympatykiem lub przyjacielem tego Stowarzyszenia! Nawiąż z nim współpracę!