Artykuł o służbach specjalnych w regionie jasielskim

odz tytDziałalność służb specjalnych od lat budzi duże zainteresowanie, a często także emocje.  Zapraszam do przeczytania interesującego artykułu Ryszarda Oleszkowicza, który w zarysie dziejów formacji zajmujących się bezpieczeństwem państwa przedstawia też aspekty lokalne, dotyczące Jasła i regionu jasielskiego.

Ryszard Oleszkowicz

Struktury służb specjalnych działających w regionie jasielskim w XX wieku (zarys problematyki)

W czasach galicyjskich i podczas I wojny światowej
W końcowym okresie rozbiorów, tj. w latach 1900–1918, ziemia jasielska formalnie należała do Królestwa Galicji (Królestwo Galicji i Lodomerii w latach 1772–1918 wchodziło w skład Monarchii Habsburgów, Cesarstwa Austriackiego i Austro-Węgier). Za bezpieczeństwo wewnętrzne na terenie powiatu odpowiadały jednostki lokalnej policji, a za ochronę kontrwywiadowczą jednostek C.K.  armii – austriacka żandarmeria wojskowa.
Geneza suwerennych polskich służb specjalnych jest związana z działalnością informacyjno-wywiadowczą polskich organizacji niepodległościowych w okresie pierwszej wojny światowej (1914–1918), w szczególności z działaniami prowadzonymi przez Oddział Wywiadowczy Komendy Głównej Związku Walki Czynnej 1. Pułku i 1. Brygady Legionów Polskich, wywiad Polskiej Organizacji Wojskowej, Oddział Wywiadowczy Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego, Oddział Wywiadowczy przy Komendzie Legionów Polskich, oraz z działalnością służb informacyjnych Józefa Piłsudskiego i Władysława Sikorskiego. Działania te organizowali i kierowali nimi Polacy – oficerowie armii państw zaborczych. Niektórzy z nich zostali później, po 1918 r., współtwórcami służb niepodległej Rzeczpospolitej.
Oddział II Sztabu Generalnego (Głównego) Wojska Polskiego
W okresie II Rzeczpospolitej (1918–1939) głównym ośrodkiem odpowiedzialnym za wywiad i kontrwywiad był Oddział II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (od 1928 r. – Sztabu Głównego WP). Sformalizowane struktury wywiadu i kontrwywiadu wojskowego zaczęto tworzyć zaraz po odzyskaniu niepodległości. Już pod koniec października 1918 r. na mocy dekretu Rady Regencyjnej rozpoczęto organizację polskiego wywiadu jako Wydziału II Informacyjnego Sztabu Generalnego. W  strukturach tego wydziału utworzono wkrótce wyspecjalizowane komórki prowadzące wywiad na kierunku wschodnim. Podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. wywiad wojskowy, mimo że tworzony w pośpiechu i w warunkach kształtującego się od podstaw państwa, odegrał znaczącą rolę, informując polskie dowództwo m.in. o organizacji, dyslokacji i uzbrojeniu wojsk przeciwnika, a nawet o jego planach. Najcenniejsze wiadomości uzyskiwano jednak dzięki pracy radiowywiadu Biura Szyfrów. Bolszewicy do końca wojny nie zorientowali się, że większość ich depesz była przechwytywana i rozszyfrowywana przez Polaków. Miało to dla polskiego dowództwa duże znaczenie przy planowaniu kontrofensywy oraz w znacznym stopniu zaważyło na rezultatach bitwy warszawskiej decydującej o losach kampanii.
50065xTerenowymi placówkami Oddziału II SG były: prowadzące kontrwywiad Samodzielne Referaty Informacyjne (SRI) przy Dowództwach Okręgu Korpusu (DOK) i Dowództwie Floty oraz ekspozytury, posterunki i placówki wywiadu. Ponadto w garnizonach i oddziałach wojskowych działali oficerowie informacyjni. Istniały także placówki wywiadowcze przy Korpusie Ochrony Pogranicza.
Obok odznaka Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego i Sztabu Generalnego.
W okresie II RP Jasło i powiat jasielski należały administracyjnie do województwa krakowskiego. We wschodniej części województwa, w tym na terenie powiatu jasielskiego, nie były rozlokowane wielkie jednostki wojskowe, stąd też działania terenowych agend Oddziału II SG WP były tu prowadzone jedynie w niezbędnym zakresie. Jasło leżało na terenie wojskowo podległym Dowództwu Okręgu Korpusu nr V w Krakowie i znajdowało się pod kontrwywiadowczą ochroną Samodzielnego Referatu Informacyjnego DOK nr V w Krakowie.
Rola wojewodów i starostów w ochronie tajemnicy państwowej w okresie II RP
Fizyczną i operacyjną ochroną wiadomości uznanych za tajemnicę wojskową zajmowały się służby kontrwywiadu wojskowego. Wszelkie problemy natury organizacyjnej i prawnej związane z ochroną informacji niejawnych w sferze cywilnej natomiast były nadzorowane przez aparat Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Do zadań MSW należało zwalczanie wszelkich zagrożeń, które naraziłyby polskie władze na wyciek informacji państwowych i służbowych, mogących przyczynić się do powstania zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa i jego żywotnych interesów politycznych, wojskowych i gospodarczych. W związku z powyższym MSW wydało szereg zarządzeń, które regulowały m.in. następujące kwestie odnoszące się do ochrony informacji klasyfikowanych: warunki przechowywania i udostępniania dokumentacji oznaczonej klauzulami niejawności, sposoby oznaczania, wytwarzania, rejestrowania i przechowywania dokumentów niejawnych, tryb rejestrowania i obieg pism oznaczonych klauzulami niejawności poza jednostką wytwarzającą, zasady pracy i zadania kancelarii tajnych, w tym zapewnienie należytej ochrony dokumentacji rejestrowanej. Za zapewnienie bezpieczeństwa na obszarze województwa krakowskiego odpowiadał wojewoda wraz z podległymi mu starostami powiatów. Wprowadzanie ogólnopolskich i lokalnych przepisów dotyczących bezpieczeństwa państwa i społeczeństwa spoczywało na Wydziale Bezpieczeństwa Publicznego w Urzędzie Wojewódzkim Krakowskim. Z kolei w każdym ze starostw – w tym także w starostwie jasielskim – istniały komórki (wydziały) bezpieczeństwa odpowiadające za wyżej wymienione kwestie na podległym sobie terenie.
Defensywa polityczna Policji Państwowej w okresie II RP
Zadania służby specjalnej wykonywała również funkcjonująca w ramach Policji Państwowej tzw. defensywa polityczna (kontrwywiad cywilny). Pierwszą jednostką odpowiedzialną za tę formę działalności był Inspektorat DP („Defensywy Politycznej” – stąd skrót „Defa”) w Komendzie Głównej Policji Państwowej. Inspektorat został następnie przekształcony w Wydział IV D, podlegający bezpośrednio Komendantowi Głównemu Policji Państwowej. odznaka-12_1nr 22Funkcjonariusze „Defy” działali w sposób tajny, byli nieumundurowani, zajmowali się inwigilacją i śledzeniem środowisk, które były uważane przez władze za „siedlisko” działalności antypaństwowej, wywrotowej i szpiegowskiej. Pion polityczny Policji Państwowej zajmował się przede wszystkim zwalczaniem nielegalnego ruchu komunistycznego oraz inwigilacją mniejszości narodowych.
Obok odznaka służbowa funkcjonariusz Policji Państwowej.
Funkcjonariusze „Defy” działali również na terenie powiatu jasielskiego, zajmując się w szczególności rozpracowywaniem mniejszości oraz środowisk „komunizujących”. Kilka osób, którym udowodniono działania wywrotowe, zostało aresztowanych, a następnie osądzonych i skazanych na karę więzienia.
Służby specjalne II Rzeczpospolitej odegrały szczególną rolę w realizowaniu polityki zagranicznej i wewnętrznej odrodzonego państwa polskiego. Aktywnie uczestniczyły w wywalczeniu i umacnianiu jego niepodległości, a następnie w ochronie jego bezpieczeństwa wewnętrznego.
Służby niemieckie w okresie II wojny światowej
W czasie drugiej wojny światowej powiat jasielski pozostawał w okresie wrzesień 1939–styczeń 1945 pod okupacją niemiecką, a 26 października 1939 r. został włączony do Generalnego Gubernatorstwa (GG formalnie nie było inkorporowane do III Rzeszy). Jasło należało do dystryktu krakowskiego GG. Podczas niemieckiej okupacji w mieście tym działały oddział Gestapo oraz posterunek policji kryminalnej. Funkcjonariusze obu jednostek brali udział w eksterminacji ludności zamieszkałej na terenie Jasielszczyzny. W sposób ściśle utajniony przeprowadzała zapewne swoje operacje na tym terenie hitlerowska Abwehra (wywiad i kontrwywiad armii niemieckiej działający do 1945 r.).
Sowiecka bezpieka i Urząd Bezpieczeństwa
Pierwsze półrocze 1945 r. to okres, gdy ziemią jasielską zarządzała sowiecka administracja wojenna. Wraz z oddziałami Armii Czerwonej pojawiły się tu również sowieckie służby specjalne, w tym zbrodnicze NKWD oraz jednostka kontrwywiadu wojskowego „Smiersz”. Obie te formacje są odpowiedzialne za – prowadzone wspólnie z UB – mordowanie, rozpracowywanie, aresztowania i kierowanie na wywózki na Sybir żołnierzy Armii Krajowej i Polaków związanych z konspiracyjnym Polskim Państwem Podziemnym, a po 1945 r. – z niepodległościową konspiracją poakowską.
Pod koniec prowadzenia działań wojennych, tj. od stycznia do 7 lipca 1945 r. (a formalnie do 18 sierpnia 1945 r., gdy utworzono województwo rzeszowskie) powiat jasielski należał administracyjnie do województwa krakowskiego. Przez kilka miesięcy nowo tworzone – przy aktywnej pomocy sowieckich doradców z NKWD – struktury bezpieczeństwa w Jaśle podlegały Wojewódzkiemu Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie. Od lipca 1945 r. do 1956 r. Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Jaśle podlegał WUBP w Rzeszowie. Był to najbardziej ponury i krwawy okres działalności powojennego „resortu bezpieczeństwa”, który przy pomocy represji i terroru wdrażał w Polsce system komunistyczny.
Służba Bezpieczeństwa, MO i Urzędy Spraw Wewnętrznych
W latach 1954–1956, po ucieczce na Zachód ppłk. UB Józefa Światły i obnażeniu przez niego kulis działania znienawidzonego przez społeczeństwo resortu, w Urzędzie Bezpieczeństwa wprowadzono niewielkie zmiany, polegające m.in. na przekształceniu nazwy „Urząd Bezpieczeństwa” na „Komitet ds. Bezpieczeństwa Państwowego” (nota bene nazwa nawiązywała do utworzonego w ZSRR  w 1954 r. Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego – KGB).
W latach 1954–1956 struktury „resortu bezpieczeństwa” PRL, działające w powiecie jasielskim funkcjonowały pod nazwą „Powiatowy Urząd ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Jaśle”. PUdsBP w Jaśle podlegał Wojewódzkiemu Urzędowi ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie. Jasielskiemu PUdsBP szefowali kolejno Wacław Mietko i Piotr Kulij.
Po rozwiązaniu Komitetu ds. Bezpieczeństwa Państwowego i utworzeniu w strukturach peerelowskiego „resortu bezpieczeństwa” Służby Bezpieczeństwa, 1 stycznia 1957 r. struktury nowo powstałej SB ulokowane w Komendach Powiatowych MO województwa rzeszowskiego podporządkowano Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Rzeszowie. Strukturami jesielskiej SB zarządzali zastępcy komendanta lub pierwsi zastępcy komendanta ds. SB. W Komendzie Powiatowej Milicji Obywatelskiej w Jaśle w okresie styczeń 1957– maj 1975 na czele powiatowych struktur Służby Bezpieczeństwa stali kolejno: Piotr Kulij, Józef Szybka, Stanisław Kucab i ponownie Józef Szybka.
Po reformie administracyjnej z końca maja 1975 r., kiedy wprowadzono podział na 49 województw, zmieniła się również struktura Służby Bezpieczeństwa w terenie; powiat (rejon) jasielski znalazł się w województwie krośnieńskim. W Krośnie utworzono Komendę Wojewódzką Milicji Obywatelskiej (przemianowaną w latach 80. ubiegłego wieku na Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Krośnie). W mieście tym rozpoczęły także działalność wojewódzkie agendy SB. W miastach powiatowych (rejonowych) nowego województwa, czyli w Lesku, Ustrzykach Dolnych, Sanoku, Krośnie, Brzozowie oraz w Jaśle formalnie agendy SB nie działały. Ich tworzenie rozpoczęto dopiero w latach 80., w ramach komend lub komisariatów MO, a następnie w ramach Rejonowych Urzędów Spraw Wewnętrznych. I tak, od 1983 r. działała komórka SB w Komisariacie MO (RUSW) w Brzozowie,  a od 1985 r. sekcja SB w Rejonowym Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Krośnie. Od 1983 r. zaczęły działać komórki SB w rejonie Bieszczadów – w Komisariacie MO (RUSW) w Lesku oraz w Komisariacie MO (RUSW) w Ustrzykach Dolnych. W Komendzie Miejskiej MO w Sanoku, przemianowanej następnie w Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych w Sanoku, agendy SB funkcjonowały od 1983 r. Podobnie było w Jaśle: Komenda Miejska Milicji Obywatelskiej w Jaśle, przemianowana w 1985 r. w Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych w Jaśle, miała w swej strukturze komórki Służby Bezpieczeństwa formalnie od 1 kwietnia 1983 r. do 31 stycznia 1990 r. Przez cały ten okres na czele jasielskiej SB stał kapitan (później podpułkownik) Adam Śliwiak. Do powszechnego i zdecydowanego potępienia Służby Bezpieczeństwa doszło w jesieni 1984 r., w wyniku uprowadzenia i zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki. To właśnie wówczas społeczeństwo Jasielszczyzny wyrażało przed kościółkiem św. Stanisława swój ostry sprzeciw wobec SB, m.in. poprzez palenie zniczy, składanie kwiatów oraz wywieszanie transparentów, na których m.in. informowano: „…zamordowany przez siepaczy z SB”.
W dniu 31 lipca 1985 r. Sejm PRL usankcjonował formalnie służbę funkcjonariuszy SB uchwalając Ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Po przełomie ustrojowym dokonanym w Polsce w 1990 r., w maju 1990 r. rozwiązano Służbę Bezpieczeństwa i zwolniono ze służby wszystkich funkcjonariuszy SB. W miastach wojewódzkich, w tym w Krośnie, przestały formalnie działać wojewódzkie agendy SB, a w miastach rejonowych – w tym w Jaśle (a także w Lesku, Ustrzykach Dolnych, Sanoku, Krośnie i Brzozowie) – rozwiązano rejonowe struktury tej formacji.
W dniu 10 maja 1989 r. Służba Bezpieczeństwa w RUSW w Jaśle formalnie już nie istniała – od 1 lutego 1990 r. funkcjonariuszy SB RUSW w tym mieście przeniesiono do SB lub do MO WUSW w Krośnie z zastrzeżeniem, że grupy (lub sekcje) paszportów włączono 1 lipca 1989 r. do MO. Funkcjonariusze SB z wydziałów paszportów Wojewódzkich Urzędów Spraw Wewnętrznych, którzy przeszli do nowo utworzonej Policji – Wydziałów Paszportów przy Komendach Wojewódzkich Policji – służyli tam do dnia 7 kwietnia 1991 r. Wówczas to rozwiązano wydziały paszportowe Policji, a ich funkcjonariusze zostali z mocy prawa zwolnieni ze służby i stali się pracownikami urzędów wojewódzkich, które przejęły od Policji sprawy paszportowe (dano im też możliwość przeniesienia się na inne stanowiska w Policji). W lipcu 1990 r. rozpoczął się proces weryfikacji (kwalifikacji) funkcjonariuszy SB do nowo powstałego Urzędu Ochrony Państwa. Spośród 14 038 funkcjonariuszy, którzy poddali się weryfikacji, pozytywnie zaopiniowano 10 439, negatywnie natomiast – 3595. Na terenie województw Polski południowo-wschodniej proporcje te były podobne.
Urząd Ochrony Państwa i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Na Podkarpaciu w lipcu 1990 r. pojawiła się jako terenowa struktura nowych cywilnych służb specjalnych Delegatura Urzędu Ochrony Państwa w Rzeszowie, której właściwość terytorialną rozciągnięto na ówczesne województwa krośnieńskie, rzeszowskie i przemyskie. Powołano również  dwie komórki terenowe tej Delegatury, tj. Wydział Zamiejscowy UOP w Przemyślu oraz Wydział Zamiejscowy UOP w Krośnie (którego właściwość terytorialna objęła m.in. rejon jasielski). Po zmianach administracyjnych i utworzeniu 16 województw strukturą odpowiedzialną za prowadzenie działań przynależnych cywilnym służbom specjalnym pozostała na terenie województwa podkarpackiego Delegatura UOP w Rzeszowie, z trzema komórkami terenowymi: Wydziałami Zamiejscowymi UOP w Przemyślu, Tarnobrzegu i Krośnie.
Po rozwiązaniu 29 czerwca 2002 r. Urzędu Ochrony Państwa jego funkcje przejęła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Podległość terytorialna nowej instytucji w sposób zasadniczy się nie zmieniła: w województwie podkarpackim kwestie związane z bezpieczeństwem wewnętrznym zostały powierzone Delegaturze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Rzeszowie, której podlegały wówczas również trzy wydziały zamiejscowe: w Przemyślu, Tarnobrzegu i Krośnie.
Wywiadem i kontrwywiadem wojskowym, w tym działaniami w terenie, zajmował się w latach 1991–2006 Inspektorat Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI). WSI były służbą specjalną, częścią składową MON podległą ministrowi obrony narodowej, działającą na rzecz Sił Zbrojnych RP. W terenie działały ekspozytury i inspektoraty WSI, tj. terenowe i specjalistyczne jednostki organizacyjne tej służby. W 2006 r. zadania rozwiązanego Inspektoratu WSI przejęły nowo utworzone Służba Wywiadu Wojskowego oraz Służba Kontrwywiadu Wojskowego.

Mieszkańcy Jasła w Metryce Józefińskiej z 1787 r.

2Metryka józefińska to ważne źródło dla badacza historii. Daniel Nowak zrobił wyciąg z metryki dotyczący Jasła i przesłał je wraz ze wstępem do publikacji na naszym portalu. Są tu nazwiska 153 właścicieli nieruchomości w mieście w 1787 roku. Z satysfakcją publikujemy spis zachęcając do poszukiwań genealogicznych.   
Aby zapoznać się z artykułem Daniela Nowaka kliknij tutaj. jasło 1787.
 

H. Zych o pomniku wdzięczności Armii Czerwonej z jasielskiego parku

pominik 3Głośno ostatnio o burzeniu pomników związanych z dominacją Związku Radzieckiego w krajach byłego tzw. bloku wschodniego. Na Ukrainie Leniny spadają z cokołów. U nas natomiast żywe kontrowersje wobec powrotu pomnika tzw. „czterech śpiących” na warszawską Pragę, a monumentalny sowiecki generał Iwan Czerniachowski w Pieniężnie w warmińsko-mazurskim, choć przez Rosjan ostatnio odremontowany, stał się persona non grata. W Jaśle też mieliśmy tego rodzaju upamiętnienie.

Był to „Pomnik Wdzięczności Bohaterom Czerwonej Armii” stojący ponad pół wieku w jasielskim parku. Proponuję przypomnieć sobie jego dzieje. Oto fragment książki Henryka Zycha „Mój czas w Jaśle miniony” – rozdziału pt. „Znikające pomniki”.
/ms/
Henryk Zych
Znikające pomniki
W 1945 roku miało miejsce wydarzenie, które, przez cały okres PRL, a także przez pierwsze lata III RP, było tematem wielu dyskusji i sprzecznych opinii. Warto o tym wspomnieć dla utrwalenia tej kontrowersyjnej historii. Sprawę znam zarówno z autopsji, jak też z licznych artykułów prasowych, a przede wszystkim z relacji bezpośrednich uczestników wydarzeń. Oto w skrócie, przybliżona treść relacji, którą usłyszałem w 1965 roku od zasłużonego dla odbudowy Jasła byłego wiceburmistrza mgr Władysława Mendysa, podczas jednego z wielu naszych spotkań towarzyskich.
H.Zych,, – Zaczęło się od tego, że pewnego dnia po ukonstytuowaniu się władz miasta, w marcu 1945 roku, radziecki komendant wojenny wezwał do siebie burmistrza Kuźniarskiego na pilne spotkanie. Ponieważ burmistrz miał w tym czasie bardzo ważną naradę, polecił mi jako swemu zastępcy udać się na to spotkanie. Podczas rozmowy radziecki oficer zasugerował, że byłoby dobrze, gdyby miasto wybudowało „pomnik wdzięczności” na grobie pochowanych w parku żołnierzy radzieckich. Obiecałem przekazać te sugestie do rozpatrzenia przez władze miasta, a treść rozmowy z oficerem przekazałem burmistrzowi.
Na zdjęciu Henryk Zych.
Nic dziwnego, że w nawałę wielu innych ważniejszych problemów Jasia sprawa pomnika nie ruszyła z miejsca. Komendant jednak nie zrezygnował. Wezwał mnie ponownie i wprost, w ostrych słowach nakazał zbudowanie pomnika. Nie było odwrotu. Trzeba było pomnik wybudować. Zadania tego podjął się murarz Grzegorz Szczurka wykorzystując cegły ze zburzonych domów. Uroczyste odsłonięcie pomnika miało miejsce w dniu 22 lipca 1945 roku”. Tyle relacji pana Mendysa.
Faktem jest, że na okrągłym klombie w parku, tuż przed wejściem od strony Sądu, pochowano radzieckich żołnierzy, którzy zginęli w Jaśle i okolicy podczas działań frontowych lub przy rozminowywaniu terenu. Ekshumacja ich ciał na cmentarz wojenny w Zagórzu k. Gorlic nastąpiła dopiero w 1953 roku. Jednak symbole, a przede wszystkim napis umieszczony na pomniku spowodowały zróżnicowanie opinii na jego temat.

WIECZNA CHWAŁA BOHATEROM CZERWONEJ ARMII
POLEGŁYM W BOJACH ZA WOLNOŚĆ I NIEPODLEGŁOŚĆ
NASZEJ OJCZYZNY ORAZ ZA OSWOBODZENIE MIASTA JASŁA
1941 – 1945

Nieliczni uważali, że wszystko jest właściwe, a inni, że jaślanie nie mają powodu w tak uległej formie dziękować Armii Czerwonej za to, że nie przyszła, na pomoc ginącemu miastu. Podobnie zresztą było z Warszawą, a i powody chyba identyczne. Region jasielski chlubił się bowiem bardzo aktywną działalnością Armii Krajowej podczas hitlerowskiej okupacji, jak też po wojnie, walcząc zawsze o wolną Polskę. Wszelkie objawy akowskiej opozycji były zakazane i ostro karane.
Nic więc dziwnego, że kontrowersyjny „pomnik wdzięczności” stał się obiektem ataków ze strony przeciwników „czerwonej wolności”.
pomnikW latach 1945-1946 pomnik był trzykrotnie wysadzany w powietrze i odbudowywany na polecenie władzy ludowej. Sprawcą tego wyczynu był uczeń jasielskiego gimnazjum Stanisław Gleń z grupą ubezpieczających go kolegów. Został za to w 1946 roku aresztowany i torturowany w pomieszczeniach UB w Jaśle i Rzeszowie. Skazany na 5 lat więzienia wyszedł na wolność w marcu 1947 roku, na podstawie amnestii. Był jednak nadal inwigilowany przez UB i szykanowany przez władze polityczne, nie mogąc nigdzie znaleźć pracy. Tak bowiem działał system „wolności i niepodległości, przyniesiony nam przez bohaterów czerwonej armii”, którzy za to żądali pomnika wdzięczności.
Pomnik ten po ostatniej odbudowie, oblewany od czasu do czasu czerwoną farbą, dotrwał do połowy listopada 1997 roku. Wtedy to władze miasta postanowiły usunąć z parku „pomnik wdzięczności”.
Mimo wielu jednoznacznych opinii jasielskich historyków, że obiekt ten jest dokumentem minionego czasu i należy zachować go dla potomności celem lepszego zrozumienia historii, gdy władze miasta rozpatrywały ewentualność przeniesienia pomnika do muzeum w Dukli, „nieznani sprawcy”, w połowie listopada 1997 roku, dokonali jego wyburzenia.
Obecnie, po modernizacji Miejskiego Parku, w miejscu dawnego pomnika znajduje się efektowna fontanna, ulubione miejsce zabaw dla dzieci.
„ – Tyż piknie!” – jakby to powiedział stary baca od Zakopanego…
Więcej na temat książki Henryka Zycha znajdziesz tutaj oraz w recenzjach:  Ewy Pietraszek – recenzja książki” Mój czas w Jaśle miniony i Mariusza Skiby Wciąż tak żywy czas w Jaśle miniony.
Zych3

Państwo Żmigród w pierwszych latach zaboru austriackiego

dominiumDaniel Nowak, którego artykuły publikowaliśmy już na tym portalu, nadesłał nam niezmiernie ciekawy artykuł historyczny na temat Dominium, albo inaczej – Państwa Żmigród. Takie nazwy nosiły kiedyś posiadłości ziemskie obejmujące kilka, a nawet kilkanaście wsi pod jednym zarządem. W pierwszej połowie XIX wieku Państwo Żmigród obejmowało miasto Żmigród Nowy i pobliskie wsie: Żmigród Stary, Łysą Górę, Siedliska oraz kilka si ruskich: Krempną, Hałbów, Ropiankę, Olchowiec i Wilsznię. Zapraszamy do lektury.

Daniel Nowak
Państwo Żmigród w pierwszych latach zaboru austriackiego

Pierwsze lata zaboru austriackiego
W wyniku pierwszego rozbioru, który miał miejsce w 1772 roku, Austria zagarnęła ziemie  Rzeczpospolitej po Wisłę i San na północy oraz po Zbrucz na wschodzie. Tereny te, liczące 83 tysiące kilometrów kwadratowych i 2650 000 ludności, obejmowały między innymi saliny wielicko-bocheńskie i ruskie oraz stary ośrodek kulturalno-handlowy Lwów, a z mniejszych miast Tarnów, Zamość i Przemyśl[1]. Z ziem tych została utworzona nowa dzielnica nazwana Królestwem Galicji i Lodomerii. Nazwa ta miała uzasadnić prawa korony austriackiej do tych terenów, jako spadkobierców korony węgierskiej i nawiązała do średniowiecznego księstwa Halicko-Włodzimierskiego (Regnum Galiciae et Lodomeriae).
14 maja 1772 roku wojska dowodzone przez majora huzarów o nazwisku Fabri wkroczyły przez Przełęcz Dukielską w okolicy Barwinka na tereny polskie, goniąc niedobitki Konfederatów Barskich. Całą akcją opanowania ziem zagarniętych Polsce dowodzili generałowie Miklós József I Esterházy von Galántha (1714-1790) oraz Andreas Hadik von Futak (1710-1790). 17 maja w Dulki ogłoszony został manifest generała Esterházego w języku niemieckim i po łacinie, oznajmiający, że kraj przechodzi pod protekcje cesarza rzymskiego[2].
Podział administracyjny Galicji
Zaraz po wkroczeniu na tereny Galicji władza austriacka zaprowadziła nowy podział administracyjny dzieląc kraj na 6 cyrkułów (obwodów) podzielonych na dystrykty (okręgi), których było początkowo dwadzieścia cztery[3], potem pięćdziesiąt dziewięć[4]. Na czele tych cyrkułów stał starosta (niem. Kreishauptmann) podległy bezpośrednio Gubernium we Lwowie, natomiast dystryktem zarządzał dyrektor okręgowy. Tereny Żmigrodczyzny znalazły się wtedy w obwodzie czerwono-ruskim. Stan taki utrzymał się dość krótko, gdyż już w 1774 roku z inicjatywy gubernatora Galicji wspomnianego wyżej, hrabiego Andresa Hadika oraz radcy dworu von Bourguignona dokonano redukcji ilości jednostek administracyjnych do 19. Redukcję tę motywowano przede wszystkim względami oszczędnościowymi, ale też dużymi trudnościami ze znalezieniem aż 59 dyrektorów  okręgowych. Większość ówczesnych urzędników miała pochodzenie austriackie lub czeskie, co miało przyśpieszyć integrację Galicji z cesarstwem i zgermanizować kraj. Reforma ta uchwalona została w 1774 roku, jednak musiały minąć trzy lata zanim została zrealizowana[5]. Okolice miasta Żmigród zostały włączone do dystryktu dukielskiego będącego częścią składową cyrkułu pilzneńskiego, który miał siedzibę w Rzeszowie.[6]
Kolejne zmiany administracyjne wprowadzone zostały na moce patentu cesarskiego z dnia 22 marca 1782 roku, na mocy którego zniesiono dotychczasowy podział administracyjny kraju likwidując 6 cyrkułów i 19 dystryktów. Na ich miejsce utworzono 18 cyrkułów podlegających bezpośrednio Gubernium. Zmiana ta w znacznym stopniu utrudniła pracę urzędów cyrkularnych, głównie ze względu na znaczą rozległość terytorialną nowych jednostek administracyjnych. Największym pod względem powierzchni w całej Galicji był cyrkuł Dukielski, który miał wzdłuż 16 mil, wszerz 14 i obejmował 117 dominiów, 471 miejscowości i liczył 222 680 ludności. Siedzibą władz cyrkularnych w Dukli był pałac, dawna rezydencja Mniszków, który wyróżniał się spośród innych rezydencji cyrkularnych[7].
Dominia i ich rola w systemie administracji
Celem jednak odpowiedniego dotarcia władzy do społeczeństwa urzędy cyrkularne musiały włączyć w swój aparat administracyjny: dominia, magistraty miejskie oraz gromady wiejskie. Szczególną role w tym systemie przypadła dominiom czyli posiadłościom ziemskim należącym do jednego pana nazywanym również „państwami”. Do głównych kompetencji dominiów należało wtedy: prowadzenie ksiąg ludności, donoszenie do władz cyrkułu o przypadkach emigracji i imigracji swoich poddanych, wydawanie paszportów krajowych i wizowanie zagranicznych, prowadzenie ksiąg młodzieży zdolnej do służby wojskowej i dostarczanie rekruta, prowadzenie ewidencji urlopowników od wojska i powoływanie ich na ćwiczenie. Spadł na nie też obowiązek publikacji praw i pouczania ludności, policja lokalna, dozorowanie duchowieństwa, dozór nad Żydami, policja sanitarna i budowlana. Oprócz tego obowiązkiem dominiów była subrepartycja podatków rustykalnych i ich pobór, egzekucje podatkowe, odwożenie podatków do kasy. Do dominiów należało rozstrzyganie w pierwszej instancji w sprawach cywilnych oraz śledztwo wstępne w sprawach karnych. [8]
W razie braku odpowiednich kwalifikacji ze strony urzędników dominalnych, właściciel dominium mógł korzystać z wykwalifikowanych urzędników cyrkularnych w osobach: justycjariusza (sądownictwo cywilne) i mandatariusza (sprawy wynikające ze stosunków poddańczych, sprawy administracyjne, skarbowe, wojskowe oraz drobne przestępstwa). Byli oni mianowani przez właściciela dominium, ale egzaminowani przez władze państwowe.[9]
Dominium Żmigród według inwentarza z 1776 roku
 Jednym z  takich dominiów czyli państw było Państwo Żmigród. Obejmowało ono swoim obszarem miasto Żmigród i wsie polskie: Żmigród Stary, Łysą Górę, Siedliska oraz wsie ruskie: Krempną, Hałbów, Ropiankę, Olchowiec i Wilsznię. Były to pozostałości po niegdyś rozległym dominium żmigrodzkim, które w wyniku różnych umów sprzedaży uległo podziałowi przez liczne rody szlacheckie. Właścicielem tych miejscowości był Karol Radziwiłł zwany „Panie Kochanku” (1734-1790).  Potem w 1784 roku dobra te kupił Józef na Bobach Bobowski herbu Gryf, w którego ręku pozostały do pierwszych lat XIX wieku. Potem, przez kilkadziesiąt lat, dominium tym władali Stadniccy.
1Zdjęcie nr 1 – Fragment Inwentarza dominium Żmigród z 1776 roku.
Według Inwentarza z 1776 roku[10] w mieście Żmigród mieszkało około 166 rodzin, w tym 46 żydowskich. Żydzi ci byli zobowiązani do płacenia czynszu z kamienic i sklepów. Do czynszu zobowiązane były też: szpital żydowski z bożnicą, kahał oraz arendarz czyli najemca browaru i młyna pod miastem. Rodzin katolickich płacących czynsze było 120. Właściciele kamienic płacili rocznie od 1 złotego do 2 złotych i 20 gorszy czynszu. Wysokość czynszu za pole była bardziej zróżnicowana i zależała od obszaru uprawianego pola Najwyższy czynsz płacił Stanisław Czekajski (15 zł) oraz drugi Jan Brożyna (6 zł 25 gr.). Najmniej, po 1 złotych i 15groszy, płacili Józef Śleboda, Tomasz Masłowski oraz Aleksander i Jan Brożyna. Dodatkowy dochód w wysokości 65 złotych rocznie przynosiły czynsze płacone przez chłopów ze Starego Żmigrodu, który użytkowali grunty znajdujące się w granicach miasta Żmigród.
Wieś Stary Żmigród zamieszkiwało 25 kmieci, z których dwóch było zwolnionych
z powinności wobec dworu, jeden odrabiał 3 dni pańszczyzny pieszo a reszta łącznie 23 dni pańszczyzny sprzężajnej tygodniowo. Dodatkowo każdy z kmieci płacił czynsz
z użytkowanego pola folwarcznego, dostarczał od 4 łokci do 1 sztuki przędzy oraz płacił
w zależności od obszaru użytkowanego pola od 1 zł do 2 zł i 29 groszy opłaty za drób. Zagrodników było we wsi tylko czterech, z których dwóch odrabiało po 3 dni tygodniowo pańszczyzny pieszo, a dwóch pozostałych płaciło po 24 i 32 grosze czynszu. Obowiązkiem zagrodników było też zapłacenie 1 zł i 15 gr za drób oraz dostarczenie 6 łokci przędzy. Poza tym wieś zamieszkiwało 32 chałupników zobowiązanych do 1 dnia pieszych pańszczyzny oraz 6 łokci przędzy rocznie. Oprócz chłopów znaczna cześć gruntów użytkowana była przez plebanię oraz popadający w ruinę folwark, którego grunty przez jakiś czas oddawano chłopom w najem.
Położoną w niedalekiej odległości wieś Siedliska zamieszkiwało czterech kmieci, którzy łącznie odrabiali 8 dni pańszczyzny sprzężajnej tygodniowo, dawali 2 sztuki i 12 łokci przędzy. Poza tym  płacili 7 zł i 27 groszy za drób. Dwóch zagrodników płaciło czynsz po 20 zł rocznie, a dwóch pozostałych odrabiało po 3 dni pańszczyzny pieszej tygodniowo. We wsi było też czterech chałupników i 5 komorników.
Wieś Łysa Góra, położona w sąsiedztwie Starego Żmigrodu i Siedlisk, zamieszkana była przez 49 kmieci, z których 15 odrabiało pańszczyznę pieszą, a 34 pańszczyznę sprzężajną. Do tego we wsi było 9 zagrodników i 24 chałupników. Inwentarz nie wymienia w tej wsi komorników.
Ponadto oprócz osobistych, przypisanych do każdego gospodarstwa obowiązków, chłopi mieszkający w tych wsiach „Szarwarków cztery do roku odbywać powinni,; czynszownicy ile złotych dają tyle dni do żniewa odrabiają. Kmiecie do żniewa podwójnie wysyłać powinni, sztuk gdyby nie wystarczyło dla wszystkich tedy komu się nie dostanie od sztuki złotych jeden groszy sześć zapłacić ma do Skarbu Pańskiego. Stróżą dzienną i nocną do Dworu wszyscy kolejno odbywają Knapi w tych wsiach mieszkając; płutna dworskie ile wyrobić mogą tyle wyrobić obowiązani; Skarb zasobnym od sześćdziesiątka zgrzebnego złotych jeden groszy piętnaście od sześćdziesiątka konopnego złotych dwa płacić ma, kmiecie wszyscy bydło  dorolne swoje  własne maią y tylko parą bydła pańskie odbywają”[11]. Były to dodatkowe obciążenia przypisane dla chłopów mieszkających w każdej z tych wsi. Szarwark był obowiązkiem ludności do prac na rzecz dworu w postaci naprawy mostów, grobli, budynków dworskich, dróg itp. Były to więc obowiązki bardzo uciążliwe dla chłopów.
Zupełnie inaczej wyglądały obowiązki chłopów we wsiach ruskich (łemkowskich), gdyż, poza małymi wyjątkami, nie praktykowano tutaj obowiązku pańszczyźnianego. Ludność płaciła jedynie czynsze przypisane do każdej roli czyli wydzielonego obszaru uprawnego, obrabianego prze kilku gospodarzy.  Były to czynsze: za owies, za drób, za gonty, za przędzę oraz najwyższy za rolę. I tak w Ropiance występowały role: Karduszewska, Szczerbowska, Hamulewska, Huinowska, Joasowska i rola Burowska. Każdy z chłopów musiał rocznie półtora dnia wozić nawóz i półtora dnia orać. Wysokość pańszczyzny była więc znikoma porównując z polskimi wsiami, wchodzącymi w skład dominium. Podobnie sprawa wyglądała w Hałbowie. Tutaj obszar uprawny podzielony był na osiem części, na których gospodarzyli następujący chłopi: Danko Łachta, Panko Nazarczyk, Adam Kora, Hryć Kitycz, Leszko Dziama, Hryć Dembczak, Nikita Czap oraz karczmarz Nikita. Oprócz tego z każdej zagrody chłopskiej wymagana była pańszczyzna roczna tj.  dwa dni przy żniwach i dwa dni przy sianie.  Wieś Wilsznia dzieliła się na siedem ról, których każda płaciła po  38 złotych czynszu, a były to role: Koziczowska, Howowska, Trembelowska, Hendowska, Bochdowska, Frankowska i Sołtysowa. Wieś Olchowiec płaciła jako całość 463 złote i 15 groszy czynszu. Wieś Krempna płaciła corocznie czynszu 692 złote.
Dominium Żmigród w świetle metryki józefińskiej
Między czasie w roku 1785 ukazał się patent cesarza Józefa II nakazujący  wykonanie na terenie królestwa Galicji Lodomerii, katastru gruntowego. Kataster ten zwany potocznie Metryką Józefińską obejmował między innymi spis użytkowników i właścicieli ziemi oraz budynków, wraz z określeniem dochodów z tych nieruchomości, co potem stanowiło podstawę do opodatkowania. W dominium żmigrodzkim spis ten został przeprowadzony
w latach 1786-1787.
Według tego katastru miasto Żmigród miało powierzchnię 1195 morgów i 1391 sążni kwadratowych (688, 17ha) z czego 967 morgów i 350 sążni kwadratowych przypadało na rolę, 196 morgów i 469 sążni kwadratowych na ogrody, łąki i pastwiska oraz 32 morgi i 491 sążni kwadratowych na lasy. W mieście zamieszkanych było 191 domów, z czego 57 były to domy żydowskie. W obręb miasta wchodziły następujące niwy: Domowe, Skała zwane Niegłoszcze, Grochówki, Podlesie i Góry[12].
Wieś Stary Żmigród miała powierzchnię 885 morgów i 1522 sążni kwadratowych (509,82 ha), z czego 566 morgów i 1385 sążnie kwadratowe to role, 163 morgi i 218 sążnie kwadratowe to ogrody, łąki i pastwiska oraz 155 morgów i 1519 sążni kwadratowych to lasy. Chłopi uprawiali swoje role na niwach zwanych: Domowe, Niegłoszcze, Zagórze ku Kobylej Górze, Zagórze ku Młynowi w Łysej Górze i Podlesie. We wsi znajdowało w tym okresie 87 domów. Największym właścicielem ziemi był folwark, który obejmował 77 morgów i 608  sążni kwadratowych pola. Najwięcej ziemi wśród chłopów posiadali: Kazimierz i Tomasz Cętkowie oraz Antoni Rospond i Jan Kuczała[13].

2Zdjęcie nr 2 – Granice Państwa Żmigród około 1786 roku. Kolor niebieski granice Państwa (dominium) Zmigród, Koloer czerwony Granice innych państw. Kolor żółty granice cyrkułu dukielskiego.

Łysa Góra podzielona była na niwy; Domowe, Parsk, Dąbroszowa, Psia Góra, Podgórze, Łazy oraz Granice. Miała powierzchnię 1425 morgów i 17 sążni kwadratowych (820,66 ha),
z których 955 morgów i 1481 sążni kwadratowych to role, 140 morgi i 411 sążni kwadratowych to ogrody, pastwiska i łąki oraz 328 morgów i 1325 sążni kwadratowych to lasy. Wieś liczyła 80 numerów. Najwięcej bo ponad 50 morgów, użytkowali Brożynowie (bracia lub kuzyni). Duże gospodarstwa posiadali również: Tomasz Knap, Józef Krężel, Sebastian Kusz, Grzegorz Dziwak i Michał Książek[14].
Najmniejszą powierzchnię, wśród miejscowości zlokalizowanych w niedalekiej odległości od Nowego Żmigrodu miała wieś Siedliska (198,89 ha), w której oprócz folwarku Kasztel, zamieszkanych było jedynie 19 domów. Grunta folwarczne miały 122 morgi i 139 sążni kwadratowych pól uprawnych oraz  49 morgów i  1126 sążni kwadratowych łąk
i pastwisk (razem 171 morgów i 171 sążni kwadratowych) reszta tj. 146 morgów i 830 sążni kwadratowych ról oraz 27 morgów i 1116 sążni kwadratowych łąk i pastwisk. Wieś dzieliła się na niwy: Domowe, Pułłanki, Poddomki, Podgóry oraz Śliwki zwane też Kobylą Górą[15].
3Zdjęcie nr 3 – Fragment Metryki józefińskiej wsi Stary Żmigród z 1787 roku.
Miasteczko Żmigród oraz znajdujące się obok niego wsie Stary Żmigród, Łysa Góra i Siedliska dawały rocznie przychód z pól w wysokości: 973 korcy pszenicy, 1751,5 korca żyta, 1716 korcy jęczmienia oraz 3358 korcy owsa. Uzyskiwano też rocznie 1590 cetnarów siana słodkiego, 138 cetnarów siada kwaśnego oraz 388 cetnarów potrawu czyli tzw. drugiego siana.
We wszystkich wsiach zlokalizowanych koło miasta Żmigród przeważała uprawa roli. Stosunkowo mała była powierzchnia łąk i pastwisk. W Nowy Żmigrodzie gruntów ornych
w stosunku do ogólnej powierzchni gruntów uprawnych było 83,13 %, W Stary Żmigrodzie 77,65%, w Siedliskach 77,11% natomiast w Łysej Górze 87,21%. Zupełnie inna sytuacja była we wsiach ruskich, gdzie przeważała hodowla zwierząt, szczególnie owiec. We wsiach tych proporcje były odwrotne.
W roku 1795 Dominium Żmigród zostało zakupione przez Stanisława Grzembskiego, który 16 marca 1801 Franciszkowi Stadnickiemu (ur. 1742- zm. 1810). W tym samym okresie państwo to zostało poszerzone o dominium Polany, w którego skład wchodziły Polany z Ciechanią. Kilkanaście lat później Polany, Huta Polańska oraz Wilsznia, Olchowiec
i Ropianka sprzedane zostały Janowi Maniawskiemu. Po Franciszku Stadnickim  dobra żmigrodzkie odziedziczył jego syn Antoni (ur. 1771 – zm. 1837), a potem wnuk Władysław, który w 1885 roku sprzedał je Józefowi Barnretherowi.  Potem dobra te były we władaniu Zubrzyckich, Kundziczów, Lewickich, a następnie Potulickich.
1 morga = 1600 sążni2
1 morga = 57,54 ar.
1 sążeń2 = 3,59 m2
1 korzec = około 123 litrów = 64 garnce.
1 cetnar = około 56 kg.


[1]Z. Zielińska, Ostatnie lata Pierwszej Rzeczypospolitej, Dzieje narodu i państwa polskiego Tom:III-41, s. 19
[2] W. Sarna, Opis powiatu Krośnieńskiego pod względem geograficzno-historycznym, Przemyśl 1898, s.  461
[3] K. Hajduk, Administracja państwowa i samorząd w Powiecie Brzozowskim w latach 1867-1914. Rocznik Przemyski, t. XLV, Przemyśl 2009, s. 87-88.
[4] W. Tokarz. Galicja w początkach ery józefińskiej w świetle ankiety urzędowej z roku 1783, Kraków 1909, s. 32.
[5] W. Tokarz. Galicja w początkach ery józefińskiej w świetle ankiety urzędowej z roku 1783, Kraków 1909, s. 33.
[6] I. Homola, Krosno i powiat krośnieński w latach 1772-1914, [w:] Krosno studia z dziejów miasta i regionu . Tom I ( do roku 1918), red. J. Garbacik, Kraków 1972, s. 235.
[7] Tamże,  s. 235.
[8]J. Buszko, Region jasielski w latach 1772-1859, [w:] Studia z dziejów Jasła i powiatu jasielskiego, pod red. J. Garbacika, Kraków 1964, s. 338.
[9]W. Syrek, Rys historyczno-terytorialny powiatu krośnieńskiego, [w:] Krosno. Studia z dziejów miasta i regionu. Tom V, red. F. Leśniak, Krosno 2010, 67.
[10] Inwentarz Żmigroda, Rkps Ossolineum sygn. 1262, s. 1-30.
[11] Inwentarz Żmigroda, op. cit., s. 23-24.
[12] Metryka Józefińska. Protokół pomiaru y fassyi miasta Nowego Żmigroda. Państwa Żmigród, Centralne Państwowe Archiwum Historyczne Ukrainy we Lwowie (dalej CPAH) , Fond 19,op. II-15.
[13] Metryka Józefińska. Protokół pomiaru y fassyi wsi Starego Żmigroda. Państwa Żmigroda, CPHA, Fond 19, op. II-16
[14] Metryka Józefińska. Protokół pomiaru y fassyi wsi Siedliska. Państwa Żmigroda, CPHA, Fond 19, op. II-17.
[15] Metryka Józefińska. Protokół pomiaru y fassyi wsi Łysa Góra. Państwa Żmigroda, CPHA, Fond 19, op. II-16.
 
/ms/

70 lat temu przeprowadzono akcję "Pensjonat"

70 lat temu jasielskie więzienie „pękało w szwach”, było wypełnione wieloma członkami Armii Krajowej, w tym z Kedywu oraz innych formacji i organizacji ruchu oporu. Wówczas zapadła decyzja o ich odbiciu w ramach akcji „Pensjonat”.

Rozkaz komendanta okręgu krakowskiego AK dotyczący uwolnienia aresztowanych   otrzymał Podokręg AK Rzeszów 14 lipca 1943 r. Przygotowujący akcję i kompletujący zespół uderzeniowy do jej przeprowadzenia, ppor. Zenon Sobota „Korczak”, zdawał sobie sprawę, że musi być ona opracowana i przeprowadzona perfekcyjnie, z zaskoczenia, szybko i sprawnie.

Kompletowanie zespołu i ustalanie terminu akcji…
Trójka jej przyszłych uczestników: Zbigniew Zawiła, Zbigniew Cerkowniak i Stanisław Kostka wyjechała z Przemyśla do Jasła 24 lipca 1943 r. Nikt z nich nie był nigdy w tym mieście, posługiwali się opisem i szkicem sytuacyjnym „Korczaka”. Szli z dworca kolejowego, minęli budynek więzienny i dotarli do willi Ludwika i Florentyny  Madejewskich przy ul. Mickiewicza. Ten dom stał się ich kwaterą i miejscem przygotowań. Wspierała ich w tym patriotyczna i w różny sposób związana z AK czteroosobowa rodzina Madejewskich: inż. Ludwik Madejewski „Antoni”, „Łukasz”, jego żona Florentyna „Antonina”, „Łukaszowa” oraz ich synowie: Ludwik-junior „Krupa” i Zdzisław. W przygotowaniach akcji pomagali strażnicy więzienni – Jan Wawszczak i członek AK  Józef Okwieka „Trójka”, który później wziął w niej bezpośredni udział.

Uczestnicy akcji: Zenon Sobota „Korczak”, Zbigniew Cerkowniak ps. „Boruta”, Zbigniew Zawiła ps. „Żbik”, Stanisław Kostka ps. „Dąbrowa”, Józef Okwieka ps. „Trójka”, Stanisław Magura ps. Paw”.


Florentyna Madejewska ps. „Łukaszowa”, Ludwik Madejewski ps. „Łukasz”, Ludwik Madejewski – junior ps. „Krupa”, Zdzisław Madejewski.
Kilkakrotnie przesuwany termin ataku ostatecznie ustalono na noc z 5 na 6 sierpnia 1943 r. Miał go przeprowadzić zespół Kedywu Podokręgu AK Rzeszów: dowódca – ppor. Zenon Sobota  „Korczak” i podlegli mu przybyli z przemyskiego ośrodka kryptonim „Leon” – plut. pchor. Zbigniew Zawiła „Żbik”, ppor. Zbigniew Cerkowniak „Boruta”, kpr. pchor. Stanisław Kostka  „Dąbrowa” oraz harcerz Stanisław Magura „Paw” i plut. Józef Okwieka „Trójka”, obaj z tutejszego ośrodka Kedywu. Przez dwa dni zespół dywersyjny dopracowywał szczegóły i analizował cały przebieg akcji w pokoiku na poddaszu w willi Madejewskich.
5 sierpnia 1943 r. ….
W dniu jej przeprowadzenia, po odprawie zjedli obiad, następnie odbyli zbiorową lekcję języka niemieckiego oraz przygotowali swą broń. Na ich uzbrojenie składały się: jeden pistolet maszynowy typu bergmann, trzy visy, czeska zbrojovka, nagan, małokalibrowy pistolet typu browning i dwa ręczne granaty. Wówczas nadszedł niepokojący meldunek od „Trójki”, mówiący     o tym, że gestapowcy zabrali na przesłuchanie majora Jana Ptaka. „Korczak” przez jakiś czas wahał się czy w związku z tym akcji nie przełożyć. Po krótkiej analizie zdecydował się jednak do niej przystąpić licząc, że wieczorem „Janek” zostanie odwieziony do więzienia. Wszystkim uczestnikom na tym zależało, gdyż mieli świadomość, że muszą go uwolnić ponieważ jest strasznie zmaltretowany, a w toku śledztwa zerwano mu wszystkie paznokcie.
Po kolacji ciągnące się minuty oczekiwania akowcy wypełniali wspólnym śpiewaniem i grą w szachy. Po godzinie policyjnej na poddaszu trwały ostatnie przygotowania do wyjścia. Wyszli jeden za drugim i skryli się pod osłoną nocy. Prowadził ich doskonale znający Jasło „Paw”. Między kroplami deszczu, cicho i ostrożnie forsując płoty, siatki i ogródki dotarli do zarośli znajdujących się przy ulicy oddzielającej ich od  wejścia do więzienia.

Fot: Klucz do kraty na oddziale politycznym jasielskiego więzienia, zabrany przez „Dąbrowę” strażnikowi.

Nerwowe oczekiwanie naprzeciwko bramy więziennej…
Ukryci za gęstymi krzewami w napięciu oczekiwali na znak mającego wkrótce wyjść z bramy „Trójki”. Nagle przed więzienie podjechały dwa samochody z Niemcami i skierowały swe  światła na krzaki za którymi schowali się ludzie „Korczaka”. Na szczęście żadnemu z nich nie drgnęła ręka i nikt nie wystrzelił. Po chwili samochody wroga odjechały zostawiając po sobie odciśnięte w błocie ślady kół. Akowcy odetchnęli. Na krótko, bowiem już chwilę później tuż obok nich przeszedł uzbrojony patrol schupowców. Potem zapadła dłuższa cisza.
Tuż po dwudziestej trzeciej w uchylonej bramie więziennej błysnęło światło z lampy naftowej. Uczynił to „Trójka”, który skończył służbę i poprosił innego strażnika o wypuszczenie go na zewnątrz więzienia. Na umówiony znak jeden za drugim: „Korczak”, „Boruta”, „Żbik” i „Dąbrowa” sforsowali bramę i sterroryzowali otwierającego ją strażnika. „Boruta” natychmiast zamknął bramę, za którą pozostał na ubezpieczeniu i obserwacji „Paw”.
  Za murem „Pensjonatu”….
„Korczak” ruszył ze swymi ludźmi pod gmach więzienia. „Żbik” prowadził rozbrojonego strażnika. Przejętym od niego kluczem „Trójka” otworzył furtę w kracie pod wartownią. „Korczak” i „Boruta” swym nagłym wejściem zaskoczyli grających w karty strażników, którzy nie stawili oporu i dali się im rozbroić. Następnie obaj skierowali się do mieszkań prywatnych wyciągając        z nich pozostałych strażników. W tym czasie „Dąbrowa” udał się na drugie piętro i tam na oddziale politycznym pojmał kolejnego strażnika. Dołączył on do zamkniętych w piwnicznej ciemnicy.

 
 
 
 
 
Sceny z akcji w rysunkach Stanisława Kostki „Dabrowy”, które naszkicował w czasie jednego z biwaków podczas odskoku:  „Boruta” wywołuje więźniów z celi, „Dąbrowa” rozdaje zdobyczne karabiny.
Gdy „Korczak” i jego ludzie weszli do więzienia, większość więźniów już spała. Przystępując do ich wypuszczania, aby uniknąć paniki i zamieszania, akowcy postanowili udawać gestapowców. Chcieli jak najszybciej uformować kolumnę marszową i niezwłocznie opuścić więzienie. Aby zachować porządek „Trójka” do pomocy dopuścił tylko kilku najbardziej zaufanych z więźniów, m.in. Czesława Starzyka ps. „Natan” i Franciszka Krzyśkowa ps. „Koral”. Cele po kolei otwierał „Trójka”, a pozostali, w sposób typowy dla Niemców głośno krzycząc wyczytywali z kartki nazwiska i w języku niemieckim wzywali do wyjścia kolejnych więźniów. Przerażonych aresztantów ustawiano twarzami przy ścianie. Początkowo nikt nie domyślał się, że w tej chwili realizuje się ich sen o wolności. W ubranych w błyszczące, czarne płaszcze, wysokie buty i tyrolskie kapelusze, uzbrojonych mężczyznach nie rozpoznawali żołnierzy polskiego podziemia . Lecz kiedy po raz kolejny z twarzy dowódcy akcji spadła założona wcześniej pończocha, któryś z więźniów (a był to najprawdopodobniej Antoni Strahl) krzyknął: „Korczak”! – zapanowała ogromna radość, a śmiech mieszał się z płaczem. Opanowano jednak sytuację i zaprowadzono porządek.
„Dąbrowa” z grupą najbardziej sprawnych więźniów zszedł do piwnicy, gdzie „Trójka” rozdał im broń, dziewiętnaście starych manlicherów i amunicję. Z rozbitych magazynów więźniom rozdano różne części garderoby, koce i chleb na drogę. Z pieniędzy, które przyniósł ze sobą „Korczak”, „Żbik” podzielił między nich jako zapomogi po kilkaset złotych.
W oczekiwaniu na „Janka”…

Zaczęto ustawiać kolumnę marszową. Uzbrojeni więźniowie mieli stanowić przednią i tylną straż. Okazało się, że w jednym z pomieszczeń śpi jeszcze będący na usługach niemieckich strażnik Jan Musiał. Aby nie zaalarmował hitlerowców, pod jego drzwi udali się „Boruta”, „Dąbrowa” i „Trójka”. Ten ostatni zapukał do drzwi i zawołał do znajdującego się tam strażnika, że wzywa go naczelnik. Kiedy drzwi się uchyliły, „Boruta” zablokował je butem i przystawił do piersi obudzonego lufę swego visa. Tamten chwycił za nią chcąc ją skierować w kierunku twarzy „Boruty”. Przez chwilę walczyli ze sobą. Nagle padł strzał. Ranny w rękę strażnik już nie stawiał oporu. „Dąbrowa” i „Żbik” założyli mu opatrunek i odprowadzili go do piwnicy.

Fot.: Ruiny jasielskiego więzienia. Na pierwszym planie część bramy więziennej.

Pomimo wcześniejszych oczekiwań, że major Ptak zostanie odwieziony po przesłuchaniu do więzienia, wśród uratowanych go nie było. „Korczak” postanowił poczekać jeszcze pół godziny. Liczył na to, że może „Janek” zostanie jednak przywieziony z „Bursy”. Niestety czas upłynął i podjął decyzję, że dłużej czekać nie można. Jak się okaże, następnego dnia hitlerowcy rozstrzelają rotmistrza Ptaka w lesie warzyckim. Przed wyjściem akowcy przecięli jeszcze kable telefoniczne na wartowni. Ustawiającą się kolumnę marszową „Korczak” pouczył, że po wyjściu z budynku nie wolno im rozmawiać i palić papierosów oraz nakazał, że muszą bezwzględnie słuchać rozkazów.    W międzyczasie „Boruta” poinformował innych więźniów pozostających w celach, w tym pospolitych i kryminalnych, że po piętnastu minutach mogą je opuszczać i uciekać.
Wyjście…

Jasielska „Bursa” – miejsce przesłuchań i kaźni Gestapo.
Około godziny 0.30 „Korczak” z „Borutą” wyprowadzili całą grupę więźniów. W środku kolumny pieczę nad uwolnionymi sprawował „Żbik”, a strażą tylną dowodził „Dąbrowa”. Przewodnikiem całej przeszło 70-osobowej grupy był dobrze znający   okolice Jasła „Paw”. Po wyjściu zasadniczej grupy, po kilkunastu minutach, grupkami lub pojedynczo uciekali poza teren miasta inni więźniowie. W tym czasie obudził się śpiący na wieżyczce wartowniczej strażnik Stanisław Gunia. Uwolnił uwięzionych strażników. Zaczęli zbierać znajdujących się jeszcze na podwórzu i wewnątrz budynku więźniów. Do budynku powróciło też kilka osób, które obawiały się o los zagrożonych represjami swych rodzin. Gunia zaczął strzelać w powietrze by zaalarmować Niemców i sprawić wrażenie, że stawiali opór. Dwóch strażników udało się biegiem do siedziby gestapowców. Wszystkie służby hitlerowskie w mieście zostały postawione na nogi. Ogłoszono alarm w całym regionie. Od świtu obstawiono skrzyżowania dróg, rozpoczęto penetrację lotniczą,  przeszukiwania okolicznych wsi, pociągów i stacji kolejowych. Wieść o uwolnieniu więźniów politycznych pod bokiem silnych formacji hitlerowskich rozeszła się po Jaśle i regionie lotem błyskawicy i napawała serca Polaków otuchą oraz   nadzieją na lepsze czasy.

Kartka z dziennika generalnego gubernatora Hansa Franka z zapisem o jasielskiej akcji.

 

Rozkaz szefa Kedywu Okręgu AK Kraków majora Stefana Tarnowskiego ps. „Jarema” z wyrazami uznania dla uczestników akcji i z informacją o przedstawienie ich do awansu i odznaczeń.

Wiesław Hap
/ms/

Artykuł Henryka Zycha o statku "m/s Jasło"

W ostatnim numerze „Obiektywu Jasielskiego” opublikowany został artykuł Henryka Zycha, członka zarządu SMJiRJ pt. „Jasło” na falach Bałtyku. Artykuł dotyczy statku, który przez 20 lat rozsławiał nasze miasto na wodach całego świata. Zapraszamy do przeczytania tego artykułu.


 

Ciekawostka o Hotelu Krakowskim w "Obiektywie"

W najnowszym numerze „Obiektywu Jasielskiego” zamieszczono tekst – ciekawostkę historyczną – o pewnym incydencie związanym z Hotelem Krakowskim. Tuż przed wybuchem I wojny światowej w Jaśle wybuchł skandal obyczajowy. Okazało się bowiem, że zarządczynią hotelu została Pani Klara – osoba o złej reputacji. 
Aby przeczytać ten tekst kliknij na obrazki. Ilustracje hotelu pochodzą z Muzeum Regionalnego w Jaśle.

W tym numerze „Obiektywu” znajdziesz również tekst poświęcony wystawie poświęconej odbudowie Jasła współorganizowanej przez SMJiRJ w Regionalnym Centrum Pogranicza Kultur w Krośnie. Tekst nosi tytuł: „Jasło – kamień na kamieniu”.
/ms/

Antoni Zoll – starosta jasielski niebanalny (2/2)


 
Zapraszam do przeczytania drugiej części artykułu o Antonim Zollu,  przedwojennym jasielskim staroście, który po pierwsze …. był artystą. Artykuł opublikowany został w ostatnim numerze  „Obiektywu Jasielskiego”.
 
 
Mariusz Skiba
Antoni Zoll – starosta jasielski niebanalny (2/2)
Cóż za paradoks? Antoni Zoll – dawny starosta jasielski i wieloletni mieszkaniec naszego miasta to obecnie postać tutaj niemal nieznana. Nie ma o nim wzmianek w słownikach ani w encyklopedii. A przecież przed wojną był niezmiernie popularny i to daleko poza granicami powiatu. Nietuzinkowa bowiem była to postać. W pierwszej części odniosłem się głównie do urzędniczych „aspektów” jego osobowości, pora wspomnieć o pasjach. Zapraszam do lektury drugiej części opowieści o staroście, który… po pierwsze był artystą.
Aby przeczytać pierwszą część artykułu kliknij tutaj.
Artystyczna dusza
Antoni Zoll miał artystyczną duszę i chętnie dawał tego dowody, a posiadał liczne talenty i miał czym imponować. Ówczesny mieszkaniec jasielskiego mógł zastać starostę w różnych miejscach powiatu, oddającego się swoim pasjom, np. kładącego farbę na płótno. Starosta był bowiem artystą malarzem. Pozostawił po sobie kilkadziesiąt akwarel i rysunków. Andrzej Zoll pisze też o jego małych obrazach olejnych. To zamiłowanie do pędzla zbliżało go do znanych malarzy epoki, znał się z samym Józefem Mehofferem.
Jak wielu artystów, był trochę bałaganiarzem. Hugo Steinhaus, pochodzący z jasielskiej rodziny kupieckiej, który miał okazję być w mieszkaniu starosty, zwraca uwagę na panujący w nim „artystyczny nieład”. Nie wspominał, by zastał tam jakieś dokumenty, twierdził natomiast, że pokój „zawalony był płytami gramofonowymi, aparatami do kopiowania fotografii, słojami z ogórkami, butelkami i setką innych przedmiotów”. Wybaczmy tę drobną niedoskonałość naszemu bohaterowi, nie dość, że artysta, to jeszcze mieszkający z dala od rodziny.
Przyjaciel Didura
Wyjątkowo kochał śpiew. Hugon Steinhaus, obyty wówczas po Europie, podróżujący od Lwowa po Paryż, na lato zawsze wybierał rodzinne Jasło. Okazuje się, że nie było to nudne miejsce. Jego zdaniem – a to opinia światowca – życie towarzyskie w naszym mieście, w latach 20., było „dosyć urozmaicone”. O to, żeby Jasło nie zasnęło, starał się właśnie starosta Zoll. Z jakże jednak niekonwencjonalnych metod korzystał. Czy to za dnia, czy w nocy potrafił otwierać na oścież okno i budzić miasto, śpiewając arie operowe albo włączając bardzo głośno, czyli „fortissimo”, gramofon. Głos zaś miał donośny, i zupełnie niezły.
Talent i zamiłowanie do śpiewu skutkowało zawarciem znajomości ze sławami światowego formatu. Ostatnia dekada XIX wieku i pierwsze wieku XX to czas, kiedy Polskę w świecie rozsławiały głosy Adama Didura (bas) i Jana Kiepury(tenor), gwiazd m.in. włoskiej La Scali i nowojorskiej Metropolitan Opera. Obu Zoll dobrze znał, a z pochodzącym spod Sanoka Didurem, zwanym „basem wszechczasów”, bardzo blisko się zaprzyjaźnił. – Nierozłączna para Adam Didur i Antek Zoll, znana była powszechnie – napisał później o tym znanym towarzyskim tandemie Kornel Makuszyński w „Kartkach z kalendarza”. – Jeden, światowej sławy bas, drugi wspaniały, choć amator, baryton.
Obaj wielcy artyści i Didur, i Kiepura bywali u starosty w Jaśle. Niewykluczone, że mieszkańcy przedwojennego Jasła mieli okazję wysłuchać niejednego nocnego koncertu na dwa, a może i więcej przednich głosów płynących z otwartego okna pokoju starosty.
Galopka dla starosty
Antoni Zoll był śpiewakiem-amatorem, ale też kształcił się w tej sztuce. Doskonalenia jego głosu podjął się człowiek wyjątkowy – Adam Wroński – bardzo popularny muzyk przełomu XIX i XX wieku, nazywany nawet „polskim Straussem”. Był on kompozytorem tańców, dyrygentem Starego Teatru w Krakowie i słynnej orkiestry zdrojowej w Krynicy. Obu łączyła przyjaźń. Wielkiej atencji kompozytora do Zolla, jak też wysokiej pozycji towarzyskiej jasielskiego starosty dowodzi fakt, że „polski Strauss” jeden ze swoich utworów zadedykował właśnie naszemu bohaterowi. Był to utwór myśliwski, ostatni tego gatunku skomponowany przez Wrońskiego, pt. „Pif! Paf! Galop” (1892 r.).
Łowczy powiatowy
Jeśli koła łowieckie Ziemi Jasielskiej mają jakiś panteon najważniejszych dla tego towarzystwa postaci, winien w nim być Antoni Zoll i to na miejscu eksponowanym. Wiele bowiem uczynił dla kultury łowieckiej. Namiętność do polowań ponoć górowała w nim nade wszystko. Po lasach uganiał się przez całe życie. Warto tu odnotować, że przez lata pełnił zaszczytną funkcję łowczego powiatu jasielskiego. Organizował tu polowania i zawody strzeleckie, w których brały też udział małopolskie osobistości.
Zamiłowania do polowań nabył już w dzieciństwie, wzrastał bowiem wśród opowieści najbliższych, dziadka, ojca i wujów, którzy uprawiali to hobby. Już pierwsze polowanie było jego wielkim sukcesem. Miał 12 lat, kiedy odbyć się miały jego „myśliwskie chrzciny”. Podczas tej wyprawy, w Puszczy Niepołomickiej, ustrzelił dwa lisy, których ogony – zgodnie z tradycją – musiał potem wąchać podczas ceremonii. Zdarzenie to opisał potem w opowiadaniu pt. „Moje pierwsze polowanie na lisa z pogonką”, które zdobyło wyróżnienie w konkursie literackim „Łowcy” i było publikowane w „Opowiadaniach myśliwskich” w ostatnich latach przed wojną.
Ach, te kobiety…
Widzimy po tym, co wspomniano, jak żywym charakterem odznaczał się pierwszy urzędnik powiatu. Andrzej Zoll pisze, że za sprawą tak wielkiego temperamentu często wpadał w kłopoty. Powodem zaś najczęściej były kobiety. Miał być bowiem wielkim adoratorem płci pięknej. Z tego powodu – jak podaje były Rzecznik Praw Obywatelskich – brat jego dziadka miał się pięć razy pojedynkować, w tym trzykrotnie być ranny. Z powodu złamanego serca ponoć podjął nawet decyzję o targnięciu się na własne życie. Odwieść od tego miało go rzekomo objawienie się mu zmarłej babci. Wizja skutecznie otrzeźwiła zdesperowanego mężczyznę. To jego „wielkoświatowe” usposobienie było prawdopodobnie powodem tego, że w życiu małżeńskim chyba nie wiodło mu się najlepiej. Był żonaty, z wiedenką Oktawią Pavek, która jednak wraz z córką mieszkała w małym domku w Wierzchosławicach, ofiarowanym Zollowi przez przyjaciela – księcia Sanguszkę.
Wojewodzie się nie kłaniał …
Na koniec wróćmy do spraw urzędowych. Nie sposób bowiem pominąć faktu, że Zoll pełnił funkcję starosty w czasie trudnym dla kraju. (Starosta nie był, tak jak dziś, wybierany na miejscu, ale nominowany przez wyższe władze polityczne.) Był pierwszym urzędnikiem w powiecie w czasie przewrotu majowego i w pierwszych latach rządów Piłsudskiego. Choć był artystą i to w nim głównie dostrzegali przyjaciele, to jednak w świetle tego, co znalazłem w archiwaliach, wydaje się człowiekiem odważnym, w dużej mierze wolnym od politycznych nacisków. Z pewnością przynależność do wybitnej rodziny i znajomość sławnych ludzi wpływała na jego suwerenność.
W dokumentach policyjnych znalazłem korespondencję z 1925 r. pomiędzy nim a wojewodą krakowskim Władysławem Kowalikowskim. Wojewoda wytykał staroście niedostateczny nadzór nad Policją Państwową i jej komendantem Józefem Świrskim, który wykazywał „brak dostatecznego zainteresowania się agendami policji politycznej” i stąd nie osiągał spodziewanych wyników w szpiegowaniu „wywrotowców”. Na to Antoni Zoll lekkim piórem, acz dosadnie, zaprzeczył tezie przełożonego, tłumacząc, że – wprost przeciwnie – brak wyników to właśnie efekt bardzo dobrej pracy komendanta i jego własnej – rzecz jasna. Zdaniem starosty przywódcy organizacji politycznych w powiecie przed planowanym strajkiem mieli nawet konsultować z nim swoje działania. (Józef Świrski przestał być komendantem dopiero cztery lata później).
W oczach politycznego przeciwnika
Nie znalazłem jeszcze informacji o powodach jego odejścia z urzędu, ale bardzo prawdopodobne jest, że był to wynik zbytniej niezależności politycznej Zolla. Sanacja nie artysty potrzebowała i pięknoducha na urzędzie, ale sprawnego wykonawcy poleceń. Były to przecież czasy politycznych przesileń, zbiorowych demonstracji. Zoll został usunięty ze stanowiska w 1930 r. w dobie nadużyć sanacyjnej władzy, podczas tzw. wyborów brzeskich. Zachowała się opinia o nim przywódcy ówczesnej opozycji w Jasielskiem i okolicy. Był nim Jan Madejczyk, ludowiec od Witosa, wieloletni poseł, nawet aresztowany w czasie wspomnianych wyborów 1930 r. Na kartach swoich „Wspomnień”, opublikowanych po latach, wystawia staroście dobrą ocenę. Zauważa mianowicie, że w dużej mierze zasługą Zolla było, że w czasie kiedy w pobliskich powiatach robotnicy i chłopi ginęli w demonstracjach, w jasielskim do krwawych konfrontacji nie doszło. –Szczęściem dla powiatu jasielskiego było – pisze Madejczyk – że jeszcze kilka lat po przewrocie majowym – zdaje mi się do wyborów 1930 r. – na stanowisku starosty pozostawał Antoni Zoll, brat głośnego w swoim czasie prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego, Fryderyka Zolla. Człowiek ten nie był zdolny do jakichś dokuczliwości, a z reżimu sanacyjnego i jego prowodyrów, jak np. ze Składkowskiego, często sobie pokpiwał. (…) Żyłem z nim w dobrych stosunkach, dlatego walka rządu sanacyjnego z opozycją na terenie powiatu jasielskiego nie była zbyt ostra.
Jasło jego miastem
Przez tych kilka lat pobytu w Jaśle musiał je polubić. Nasze miasto nazywano przed wojną „miastem emerytów”. Jednak nie, nie z powodu eksodusu młodych, ale dlatego, że było spokojne i bardzo wygodne, zwłaszcza dla ludzi starszych. Jednym z tych, którzy tu osiedli na emeryturze, był Antoni Zoll. Zamieszkał w pobliskich Niegłowicach, w willi Dietziusa. Nadal jednak prowadził aktywne życie, będąc obiektem wielkiego zainteresowania.
Oddajmy jeszcze na koniec głos Steinhausowi, którego cytatem zaczęliśmy tę opowieść. W swych „Zapiskach” pisze on, że dawny starosta na drodze w Niegłowicach ponoć zbierał gwoździe, aby nie przebijały opon przejeżdżających pojazdów. Jak podaje anegdota gromadził również płaskie kamyki do „rzucania kaczek” i przechowywał spore ich ilości. Oddawać się też miał pasji łowieckiej – ale nieco innego rodzaju myślistwa – odbywając polowania na nocne ćmy. Owadów tych miał rzekomo piękną kolekcję.
Śmierć podczas tragicznych wydarzeń
Antoni Zoll życie miał niezwykłe, jego śmierć też taka była. Jej opis znalazłem na kartach książki Wacława Panka o Adamie Didurze. Autor cytuje list Janiny Then, znajomej Didura i Zolla. Pozwolę sobie przytoczyć jego fragment. Didur bardzo boleśnie przeżył śmierć Antoniego Zolla, zwłaszcza, że nie była to śmierć zwyczajna. W czasie straszliwej powodzi, która nawiedziła Jasło, wylały rzeki San [sic!], Wisłoka i inne rzeki górskie. Wezbranymi rzekami płynęły chaty, masy drzewa, psie budy (często z psami) – widok makabryczny. Starosta Zoll wyszedł na most pod Jasłem i na widok tej tragedii umarł na moście na serce. Wydarzyło się to 2 stycznia 1941 r. w Niegłowicach. Grób Antoniego Zolla znajduje się na Starym Cmentarzu w Jaśle.
___

Do opracowania wykorzystałem następujące źródła: K. Kadlec, K. Mielnikiewicz,Galopka myśliwska Adama Wrońskiego na cześć Antoniego Zolla, „Kultura Łowiecka”, nr 63, Zima-Wiosna 2012; K. Makuszyński, Kartki z Kalendarza, Warszawa 1939; J. Madejczyk. Wspomnienia, Warszawa 1965, Kornel Makuszyński, Kartki z Kalendarza, Warszawa 1939; W. Panek, Adam Didur i wokaliści polscy na scenach operowych świata przełomu XIX/XX wieku, Wołomin 2010; Hugon Steinhaus, Wspomnienia i zapiski, Londyn 1992; Wesołe opowiadania myśliwskie, seria I, Lwów 1938 r.; A. Zoll, Zollowie. Opowieść rodzinna, Kraków 2011; Archiwum Państwowe w Krakowie, zespoły, Komenda Wojewódzka Policji Państwowej w KrakowiePowiatowa Komenda Policji Państwowej w Jaśle; Archiwum Państwowe w Przemyślu, Zespół Starostwo Powiatowe Jasielskie.

Fotografia główna:
(Od lewej) Adam Didur, Jan Kiepura i Antoni Zoll. Zdjęcie dzięki uprzejmości Pana dra Wacława Panka.

 
 

Nieznane miejsca w Jaśle – monument "Pektowinu"

Monument upamiętniający powstanie Zakładu Przemysłu Owocowo – Warzywnego „Pektowin”

Przed brama wjazdową do Zakładu „Pektowin” wznosi się monument upamiętniający jego powstanie. Jak wynika z relacji prezesa Franciszka Bosaka, pomnik ten powstał w wyniku przekształcenia słupa, który pozostał po przebudowie bramy wjazdowej do zakładu (została rozszerzona dla samochodów ciężarowych ).

Przebudowa słupa na monument miała miejsce na początku lat siedemdziesiątych. Słup został otynkowany i umieszczono na nim symbol Zakładów „Pektowin” – kielich i winne grono otoczone kołem zębatym oraz napis „Pektowin”. Element koła zębatego umieszczono ponieważ w zakładzie produkowano też maszyny i urządzenia dla przedsiębiorstw branży owocowo – warzywnej. W środkowej części postumentu umieszczono napis: „ Rok założenia zakładu 1961” .

Monument jest zadbany i mimo swoich prawie 40 lat jest w dobrym stanie technicznym.

Opracował Jacek Nawrocki na podstawie relacji prezesa Zakładu „Pektowin” Franciszka Bosaka

Antoni Zoll – starosta jasielski niebanalny

Zapraszam do przeczytania artykułu opublikowanego w świątecznym numerze miesięcznika „Obiektyw Jasielski”. Tekst dotyczy przedwojennego jasielskiego starosty dra Antoniego Zolla z rodziny wybitnych krakowskich prawników. Antoni Zoll był zupełnie nietypowym urzędnikiem, którego – jak podają współcześni – rządzenie powiatem mało zajmowało, natomiast „bardzo poważnie obowiązki towarzyskie”.


Mariusz Skiba

Antoni Zoll – starosta jasielski niebanalny
W bogatych dziejach Jasła, a może i regionu, nie było chyba takiego drugiego urzędnika. Postaci tak pełnej różnych barw i kontrastów. Antoni Zoll był urzędnikiem bardzo ważnym, bo samym starostą, a jednocześnie stanowił zaprzeczenie biurokraty: posiadacz wielu talentów, i sportsmen, już za życia był bohaterem wielu anegdot i postacią niezmiernie popularną od Krakowa po Lwów. Przy tym – co za paradoks – dziś niemal zupełnie nieznany tu w Jaśle, w mieście, w którym przez 7 lat był najważniejszym urzędnikiem, które wybrał na stałe i gdzie mieszkał do śmierci.
Czytaj dalej Antoni Zoll – starosta jasielski niebanalny